środa, 12 marca 2014

drugie opowiadanie

Witam was kochanii <3
Niespodziankaaa..!!! Piszę nowe opowiadanie. Jak zwykle o Lou ale główną bohaterką jest Perrie. Nie bawiłam się w nim w wymyślanie jakiś innych imion. Pierwszy rozdział nie jest jakoś za bardzo ciekawy ale potem zacznie się akcja.. Mam całkiem fajny pomysł którego wam nie zdradzę. Mam nadzieję że będzie się podobać.


killingmachinexxx.blogspot.com

^
|
|
|
|

Zapraszam!!!

wtorek, 11 marca 2014

rozdział 20

Czytasz=Komentarz

Alice's POV

Lydia wyszła zaraz po Lauren. Leżałam na łóżku i przeglądałam telefon. Cieszyłam się że dziewczyny polubiły się. Przeglądając telefon zauważyłam że mam 3 nieodebrane połączenia. Mark. Nie mogłam nie oddzwonić bo Mark będzie się wszystkich wypytywał co się ze mną stało a oddzwonić też nie chcę. Postanowiłam że jednak zadzwonię do niego. Wykręciłam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha. Po  pięciu sygnałach w słuchawce rozebrzmiał głos Marka.
- Halo Alice? Gdzie ty jesteś?- Krzyknął aż się wzdrygnęłam.
-Jaa.. umm.- Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Dokończ kurwa to zdanie.- Krzyczał na mnie. Bałam się jak na to zareaguje.
- Jestem w szpitalu, miałam wypadek. - Postanowiłam również krzyczeć.
- Co ty kurwa powiedziałaś?- Gotowało się we mnie. Moje ręce były zaciśnięte w pięści.
-To co słyszałeś. Ja pierdole stało się i się stało trudno.- Wrzasnęłam do telefonu. Ta kłótnia mnie denerwowała.
-Jadę do ciebie.- Po tych słowach rozłączył się.
Przebrałam się w luźny sweter. Znalazłam w torbie jakiś eyeliner, tusz do rzęs i podkład. Zrobiłam lekki makijaż bo nie lubiłam pokazywać się bez makijażu osobą z którymi się pokłóciłam lub ich nie lubię. Gdy miałam na sobie ten tusz i podkład czułam się pewniej. Usiadłam na łóżko i czekałam.  Po krótkim okresie czasu drzwi otworzyły się z hukiem a do środka wszedł wściekły
Mark. Byłam niewiarygodnie spokojna. Przeniosłam na niego wzrok.
-Jakieś wyjaśnienia.- Mówił głośno i walczył z ochotą uderzenia mnie. Było to widać.
-Nie.- Powiedziałam spokojnym, przyciszonym głosem.
-Co ty kurwa powiedziałaś.- Podszedł do mnie i złapał mnie za szyje. Próbował położyć mnie na łóżku tak by mógł mnie udusić lecz ja niemal natychmiast wstałam. Przyparł mnie do ściany. Podduszał mnie. Już raz maiła taką sytuacje w Bradford z jednym z moich klientów. Wiedziałam jak mam się obronić ale głupio mi tak było użyć tego sposobu na Marku. Musiałam. Szybkim i mocnym ruchem kopnęłam faceta prosto w krocze przez co upadł. Usiadłam na niego i dotknęłam Marka w odpowiednie miejsca blokując jego ruchy. Wiedziałam jak zablokować możliwość ruchów u człowieka. Była to przydatna rzecz w mojej starej "pracy". Nie każdy był do ciebie przyjaźnie nastawiony.
-Co ty zrobiłaś suko.- Krzyczał patrząc się na mnie.
-Ze mną się nie zadziera.- Odpowiedziała a następnie wybiegłam na korytarz.
-Pomocy!- Krzyczałam.
-Co się stało?- Podbiegła do mnie jakaś pielęgniarka.
-W moim pokoju jest facet który chciał mnie udusić ratunku.- W moim głosie słychać było panikę. Tak naprawdę nie bałam się po prostu udawałam przerażoną.
-Ochrona..!!- Pielęgniarka z całej siły krzyknęła a po chwili dwóch ubrano na czarno wysokich facetów biegło w naszą stronę.
- Tą kobietę podduszał pewien mężczyzna który znajduje się u niej w pokoju.- Kobieta mówiła tak szybko że ledwie dało się ją zrozumieć. Wszyscy zaczęli biec w kierunku mojego pokoju a gdzie leżał pozbawiony możliwości zrobienia jakiegoś ruchu Mark.
-On nie może się ruszyć.- Powiedział do mnie jeden z ochroniarzy. Oboje patrzyli na mnie jak na wariatkę.
- Zablokowałam jego ruchy. Gdybym tego nie zrobiła pewnie dawno już byłabym nie przytomna.- Wydyszałam.
- Jasne a umiesz to odkręcić.- Zapytał się drugi.
- Tak.- Kiwnęłam głową. Mężczyźni najpierw skuli bezbronnego faceta a potem zrobili mi miejsce żebym mogła spokojnie przywrócić mu ruch. Zblokowanie możliwości poruszania się jest starą japońską sztuczką. To bardzo proste. Szybko dotknęłam dwa czułe punkty a Mark a on od razu wstał i chciał mnie uderzyć. Dwoje ochroniarzy złapali go jednak i wyszli.
- Już wszystko dobrze jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj.- Pielęgniarka mówiąc to wyszła a do pokoju weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Lydia.
-Nie źle to odegrałaś- Zachichotała i usiadła na krześle.
-Ej....-Zmrużyłam oczy.

-Co?- Wytknęła język na co zachichotałam.- Jak ty mu te ruchy zablokowałaś. To nie jest możliwe.- Patrzyła na mnie z uśmiechem.
- To bardzo proste. Wystarczy znać słabe punkty człowieka.- Wyjaśniłam uśmiechając się.
- Pokarzesz mi jakie to punkty?- Zapytała. Obie ciągle się uśmiechałyśmy.
- To tylko dla wybranych.- Zażartowałam.- A ty nie jesteś wybrana.- Trąciłam ją w ramie.
- Heej dlaczego?- Odwróciła wzrok udając obrażoną.
- Życie.- Wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się cicho.

*********************************************************************************
Hej ;D
Oto i jest 20 rozdział. Mam dla was niespodziankę ale poświęcę na nią innego posta. ;**
Komentujcie bo inaczej niespodzianki nie będzie..!!!
Don't worry... Be happy. ;**

sobota, 8 marca 2014

rozdział 19

Czytasz=Komentarz

Lauren's POV

Sięgnęłam za krzaki by wyjąć klucze a już po chwili od kluczyłam dom. W środku było strasznie duszno. Było to spowodowane tym że nigdzie nie było otwartego okna a na zewnątrz temperatura dochodziła do 30°C. Pierwsze co zrobiłam to uchyliłam okno. Gdy skończyłam tą czynność skierowałam się na górę do jej pokoju. Rozejrzałam się do okoła. All jeszcze nikogo nie wpuszczała do środka gdy nie byłą w pobliża. Uważa to pomieszczenie za swoją fortecę. Usiadłam na jej łóżku. Było bardzo wygodne. Gdzie taka Alice mogła by schować swój telefon? Może pod łóżko. Zajrzałam pod nie a moim oczą ukazał się dość dużych rozmiarów zeszyt. Wzięłam go do ręki i z powrotem usadowiłam się na materacu. Zaczęłam czytać losowo strony. Były tu teksty naszych piosenek, rysunki, zdjęcia ale także cytaty z różnych piosenek. Niektóre były dla mnie zrozumiałe a niektóre tylko Alice mogła zrozumieć. Nie mogłam pojąć dlaczego wszystkie cytaty są smutne. Przecież ona zawsze sie uśmiechała. Wydawała się szczęśliwa, zadowolona. Nie mogę myśleć tak pochopnie. Może po prostu lubiła smutne cytaty... nie nie to nie możliwe. To wszystko miało w sobie takie coś. Takie coś czego nie da się opisać. Cały zeszyt prawie eksplodował smutkiem i cierpieniem. Nie wiem dlaczego Alice nie powiedziała nam o tym co ją gnębi. Tak naprawdę cierpiała i nie chciała nic z tym zrobić.
Gdy przewijałam kartki i czytałam każdą uważnie natknęłam się na jedną z piosenek. Musiała być dla niej ważniejsza niż inne ponieważ zapisana była czerwonym długopisem kiedy reszta była po prostu niebieskim albo nawet ołówkiem.
- Little me. - Przeczytałam na głos.
tekst był wyjątkowo piękny. Dla czego nazwała piosenkę nazwą zespołu do którego należy.

She lives in a shadow of a lonely girl
Voice so quiet you don't hear a word
Always talkin' but she can't be heard

You can see it there if you catch her eye
I know she's brave but it's trapped inside
Scared to talk but she don't know why

Wish I knew back then what I know now
Wish I could somehow go back in time
And maybe listen to my own advice

I'd tell her to speak up, tell to shout out
Talk a bit louder, be a bit prouder
Tell her she's beautiful, wonderful, everything she doesn't see

You gotta speak up, you gotta shout out
And know that right here, right now 
You can be beautiful, wonderful
Anything you wanna be

Little me...

Yeah you gotta lotta time to act your age
You can't write a book from a single page 
Hands on a clock only turn one way, yeah

Run too fast and you'll risk it all
Can't be afraid to take a fall
Felt so big but you look so small

Wish I knew back then what I know now
Wish I could somehow go back in time
And maybe listen to my own advice

I'd tell her to speak up, tell to shout out,
Talk a bit louder, be a bit prouder
Tell her she's beautiful, wonderful, everything she doesn't see (I know that right here, right now)

You gotta speak up, (speak up) you gotta shout out, (shout out)
And know that right here, right now 
You can be beautiful, wonderful
Anything you wanna be

Oh, little me...

Tell you one thing I would say to her!


I'd tell her to speak up, tell to shout out
Talk a bit louder be a bit prouder
Tell her she's beautiful, wonderful, everything she doesn't see

(You got to, you got to shout out)
You gotta speak up, you gotta shout out
And know that right here, right now 
You can be beautiful, wonderful
Anything you wanna be (yeah, oh)

I'd tell her to speak up, tell to shout out
Talk a bit louder be a bit prouder
Tell her she's beautiful, wonderful, everything she doesn't see

You gotta speak up, you gotta shout out
And know that right here, right now 
You can be beautiful, wonderful
Anything you wanna be

Oh, little me...

Podczas czytania musiała powstrzymywać się od płaczu. Nie ukrywam to było wzruszające. Znam dobrze co w życiu przeszła Alice i szczerze jej współczuje. Najpierw ojczym potem przykrości związane z brakiem pieniędzy w Bradford a potem kolejne złe wspomnienia z zarabiania nich. Nie myślcie że występowałyśmy tylko na ulicy. Nie stać by nas było nawet na chleb. Alice chodziła dla nas do innej pracy ale mniejsza z tym ona po prostu se dorabiała na ulicy. Nie dość że mieszałyśmy w walącej się szopie to jeszcze to wszystko. Beznadziejni sąsiedzi. Mieszkał koło nas pewien blondyn... nie pamiętam jak miał na imię. Ćpun i alkoholik, ciągle próbował sie do nas dobrać. Pewnego dnia wyprowadził się gdzieś i mam nadzieję że go już nigdy nie spotkam.
Wzdrygnęłam się przypominając sobie po co tak naprawdę tu jestem. Schowałam notes pod łóżko gdzie jego miejsce. Spojrzałam na biurko. Leżały tam 3 telefony Alice. Spakowałam wszystkie do jej torby z "Converse". Otworzyłam szafę i wyjęłam jej rzeczy. Zapięłam torbę i wyszłam z pokoju poprzednio upewniając się że wszystko jest na swoim miejscu. Zbiegłam po schodach i wybiegłam na zewnątrz. Zamknęłam drzwi i wsiadłam do swojego auta. Odjechałam z podjazdu skręcając w odpowiednie ulice. Jechałam powoli w przeciwieństwie do Alice. Szczerze mówiąc przypominała trochę taką chłopczyce.
Gdy dotarłam do szpitala chwile zajęło mi znalezienie wolnego miejsca parkingowego. W końcu je znalazłam i po zakluczeniu auta niemal od razu skierowałam się do szpitala. Niestety kilka fanek zobaczyło mnie i zaczęło biec w moją stronę .
- O mój Boże to Lauren! Lauren!!- Wrzeszczały a ja powoli kierowałam sie w stronę szpitala.- Lauren dasz mi autograf proszę...- Nie wiedziałam co mam zrobić. Stwierdziłam że najlepiej będzie jak dam jej ten autograf i niech się odpierdolą.
-Jasne.- Przytaknęłam robiąc sztuczny uśmiech. Dziewczyny dały mi marker a ja po chwili podpisałam im się.
-Dziękuje.- Odpowiedziały a ja odeszłam od nich. Weszłam do środka. Pracowała tam klimatyzacja więc zrobiło mi się przyjemnie chłodno. Podeszłam do recepcji. Wiedziałam że mnie obserwują. Miałam takie przeczucie.
-Szukam Alice Bell.- Zapracowana recepcjonista spojrzała na mnie odkładając papiery.
- O  mój Boże...- Jej oczy rozszerzyły się i patrzyła się na mnie jak na coś nie z tego świata.- A-Alice leży w pokoju 24.- Patrzyła sie na mnie jak z resztą chyba wszyscy. Robili mi zdjęcia a mnie zaczęło to denerwować. Szybkim krokiem skierowałam się do pokoju. Zapukałam do drzwi. Po chwili one otworzyły się a przede mną stała Alice. Śmiać mi się chciało gdy zobaczyłam jak wygląda. Szpitalna piżama to nie zbyt piękny strój.
- Nie śmiej się ze mnie.- Starała się zrobić wrażenie urażonej ale i tak sie uśmiechała.- Wejdź.- Zaprosiła mnie do środka. Na krześle siedziała jakaś dziewczyna.- Uśmiechnęłam się do niej a ona odwzajemniła uśmiech.
-Lauren miło poznać.- Przedstawiłam się i wyciągnęłam do niej rękę.
-Lydia.- Podałyśmy sobie ręce a ja rzuciłam torbę na łóżko All  potem usiadłam na krześle obok Lydii.
-Przyniosłaś telefon?- Zapytała się grzebiąc w torbie.
- Wszystkie 3.- Odpowiedziałam przytakując głową.
-Masz aż trzy telefony!!!- Lydia patrzyła na Alice z niedowierzaniem.
- Tak... Nie zapominaj że ja mam dosyć dużo pieniędzy.- Dziewczyna była trochę zakłopotana. Nie wiedziała czy może mówić z nią szczerze o tym że jest sławna i ma w chuj pieniędzy.

Lydia's POV

Nie rozumiałam po co jej tyle telefonów. Podczas gdy ja pracuje przez prawie cały czas by zarobić sobie na przyzwoite życie ona wystarczy że zagra sobie jeden koncert od razu dostaje więcej pieniędzy niż ja zarobiłam przez ostatnie 3 miesiące. Zazdrościłam jej. Chciałabym muc tak żyć. W pokoju zapanowała cisza. Nie była jednak tą przyjemną ciszą. Czułam dyskomfort. Wierciłam się na krześle i czekałam aż ktoś coś powie. Nikt jednak nic nie mówił. Nie wiedziałam co robić. Siedziałam w jednym pokoju z dwoma piosenkarkami sławnymi na całą anglie w tym z jedną bardzo się polubiłam. Co wyście by czuli?
-Umm to..- Zaczęła Lauren ale zamilkła. Rozmowa się nam nie kleiła


*********************************************************************************
Heej :3
I oto jest rozdział 19. Nie wiem kiedy pojawi się następny ale jeżeli będziecie komentować to fajnie. Dzięki waszym komentarzom mam więcej chęci do pisania rozdziałów. ;DD Dziękuję <333
Komentujcie...!!!
Tak w ogóle to ja już mam pomysł na drugie opowiadanie ale jak na razie nie zapowiada się na to żebym zaczęła je pisać. xpp
Dodałam kila zmian w Bohaterach i trochę poprawiłam historię Louisa. ( W 7 rozdziale on ja opowiada )
Zauważyłam też że trochę nauczyłam się pisać rozdziały. Porównując stersze rozdziały do tych nowszych to piszę teraz o niebo lepiej i moje słownictwo wzbogaciło sie trochę ale nadal kocham was tak samoo <33 jak nie bardziej. Może nie soą jakieś wow ale są leprze.

czwartek, 6 marca 2014

rozdział 18

Czytasz = Komentarz

Alice's POV

Obudziłam się wyspana i szczęśliwa. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Promienie słońca wpadały przez okno. Nie dziwię się bo przecież jest połowa sierpnia. W pomieszczeniu było naprawdę duszno. Powoli wstałam i podeszłam do okna. Otworzyłam je i spojrzałam w dół na biegających w pośpiechu ludzi. Zawsze tak jest. Rano i po południu na ulicach Londynu jest tłok a wieczorem panują pustki.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę..!- Powiedziałam głośno. Drzwi uchyliły się a moim oczą ukazała się Lydia niosąca tacę z gorącym posiłkiem.
-Witaj przyniosłam śniadanie.- Przywitała mnie. Usiadłam przy stole a ona postawiła na nią tacę. Śniadanie było typowo szpitalne. Kasza manna i herbata. Nienawidziłam kaszy mannej ale byłam tak głodna że nie myślałam o tym czy ją lubię czy nie. Niemal od razu zabrałam się do jedzenia. Kobieta zaśmiała się i usiadła po drugiej stronie stołu.
-Wyglądasz jakby cię tu głodzili.- Zachichotała pod nosem. Nie odpowiedziałam nic. Włożyłam kolejną łyżkę jedzenia do buzi. Kiedy już skończyłam jeść zabrałam się za herbatę.
- Wczoraj wieczorem zanim poszłam do domu przeczytałam twoją kartę pacjęta.- Powiedziała przeczesując swoje włosy.- Nie pisało tam nic że nie możesz czegoś jeść ani pić więc zrobiłam ci herbatę.- Uśmiechnełą się szeroko.
-Po co to zrobiłaś? Jeżeli ktoś by to zobaczył zwolnili by cie.- Zmrużyłam oczy przechylając głowę w bok.
-Wolała byś pić ciepłą wodę?- Uniosła brew i skrzyżowała ręcę na klatce piersiowej.
-Oczywiście że nie ale nie rozumiem dlaczego ryzykujesz utratą pracy tylko po to żebym ja miała herbatę zamiast wody.- Oparłam sie o siedzenie i patrzyłam się na nią z niedowierzaniem.
- Po prostu potraktuj to jako dobry uczynek.- Wstała i podeszła do łóżka. Poprawiła pościel i wróciła na swoje miejsce.
- To dość śmieszne ale zadziwiające. Niby zwykła herbata ale tyle w niej "dobroci".- Próbowałam się nie roześmiać ale nie wychodziło mi to.
- Wiesz.. jesteś bardzo ładna. Szczerze mówiąc zazdroszczę ci tej urody.-  Przechyliła głowę w bok opierając ją o swoją rękę. Lekko przymrużyła oczy i uśmiechnęła się ciepło.
-Dziękuje ale ty też jesteś śliczna.- Odpowiedziałam uśmiechają cię. Są takie osoby które działają na ciebie jak gaz rozweselający. Jedynym zmartwieniem było to jak zareagują moi znajomi na to że miałam ten wypadek. W sumie to można to traktowac jako taki "test przyjaźni". Prawdziwy przyjaciel zostanie a ten który tylko udaje odejdzie. To prawda że życie jest okrutne. Mimo tych wszystkich smutnych rzeczy nadal jestem wesoła.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- Lydia pomachała mi przed twarzą ręką. Ocknęłam się i spojrzałam na nią mrugając kilka razy.
- Sory.- Odpowiedziałam jej uderzając się w czoło śmiejąc sie przy tym.-Jak mogę na ciebie mówić. Lydia to dość długie imię.- Zapytałam się.
- Jesteś straszliwie leniwa. Nie chce ci się wymawiać nawet mojego imienia. Znajomi mówią mi Lyli.- Lekko przechyliła głowę w bok.
-Poszła byś dla mnie do sklepu?- Pomyślałam że Lyli mogłaby mi coś kupić.
-Jasne a co chcesz?- Wyprostowała się.
-Kup mi wszystkie gazety w których coś o mnie pisze. Oddam ci jak tylko będę mogła.- Poprosiłam ją.
-Nie musisz oddawać.- Kiwnęła ręką i wstała.
-I tak ci oddam mam dużo pieniędzy.- Również wstałam i poszłam za nią do drzwi.
-Nie nie oddasz. Za jakieś 10 minut wrócę.- Mówiąc to wyszła z pokoju. Mam 10 minut by zadzwonić do którejś z dziewczyn. Wybrałam że najlepiej będzie jak powiem o wszystkim Lauren. Jest spokojna i opanowana. Krótko mówiąc jest zupełnym przeciwieństwem Patyci i Emily. Otworzyłam drzwi i wyszłam. Szłam kawałek aż dotarłam do telefonu. Wzięłam słóchawkę i przyłożyłam ją do ucha tym samym wykręcając numer. Louren odebrała po 2 sygnałach.
- Halo?- Odebrała.
-Hej Lauren słuchaj..- Zaczęłam mówić.
- Alice jest 10:00 a ciebie nie ma w domu coś się stało? Zawsze wracałaś z takich wypadów wcześnie rano.- Nie zdążyłam dokończyć zdania.
-No właśnie o to chodzi. Ja jestem w szpitalu.- Odpowiedziałam cicho. Niepokój wzrastał.
- ...- Cisza w słuchawce jeszcze bardziej mnie denerwowała.- A-ale jak to? Co ci się stało?- Jąkała się. Po głosie mogłam stwierdzić że była podenerwowana.
-Miałam wypadek. Proszę narazie nie mów o tym dziewczyną.- Mój głos był spokojny.
-Co ci się stało?- Zapytała. Uspokoiła się trochę.
-Uszkodzony kręgosłup i złamane żebra. Miałam też ranę na nodze ale miałam operacje wiec wszystko jest w miarę ok.- Wytłumaczyłam jej. Nie czułam się już przytłoczona ani zaniepokojona.
-Mam do ciebie przyjechać?- Była zmartwiona. miała taki ton głosu.
- Właściwie możesz przywieść mi moje rzeczy i telefon.. Klucze są jak zawsze w skrzynce za krzakami.- Powiedziałam jej i już chciałam odkładać słuchawkę kiedy przypomniała mi się Lydia.- Ja.. umm..- Zaczęłam.- Poznałam tu bardzo fajną dziewczynę, panią.. sama nie wiem jak mam na nią mówić.- nie wiem co sobie pomyśli Lauren.
-Ooo.. fajnie będę za 20 minut.- Rozłączyłam się a ja odłożyłam słuchawkę. Szybko odwróciłam sie w stronę drzwi pokoju i zaczęłam iść w ich stronę. Wróciłam do pokoju i usiadłam na tym samym krześle na którym siedziałam wcześniej. Po chwili drzwi ponownie uchyliły się a do środka weszła Lyli. Trzymała w ręku 5 gazet.
-To tyle.- Z trzaskiem odłożyła gazety na stolik i usiadła. Niemal od razu zabrałam się do czytania i przeglądania gazetek. W każdej pisało coś o mnie i o Louisie. " Alice Bell i jej nowa tajemnicza miłość", "Alice ma chłopaka". Coraz bardziej męczy mnie to wszystko. Trzeba uważać  nawet na to co się robi. Trzeba być ideałem.

*********************************************************************************
Cześć ;*
Szkoda że nie dobiliśmy do 5 komentarzy ;( ale z 4 też trzeba się cieszyć ;))
To może teraz dobijemy do 5? Proszę was to dla mnie ważne. ;**
Dziękuje za te komentarze. Rozdział dedykuje tym właśnie osobą które go skomentowały!!!
Polecam, kocham <33 http://onedirectiononedreamonelove.blogspot.com