środa, 29 stycznia 2014

rozdział 10

Czytasz = Komentarz

Alice's  Pov

Gdy wróciłam wszystko zleciało już szybko. Przyszły dziewczyny z co najmniej dziesięcioma siatkami dla każdej. Zaczęły zadawać Louisowi pytania. Nawet nie zauważyłam kiedy ten czas zleciał ale już za godzine miałyśmy wejść na scene i wypadałoby się już szykować. Podeszłam do torby i wyciągnełam z niej potrzebne żeczy. Cieszy mnie fakt że Lou trochę bardziej polubił dziewczyny ale było widać że chłopak nie jest w swoim żywiole.
-Radze wam się szykować..-dałam im małoą wskazówkę bo wiem że same by na to nie wpadły. Nie dziwie się że ludzie nazywają mnie mamą tego girlsbandu.
Kiedy wyszłam dziewczyny siedziały na tych samych miejscach i robiły dokładnie to samo czyli gadały z Louisem tylko tyle że były inaczej ubrane i umalowane. Lou popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem kiedy one ciągle zadawały mu pytania. Zachichotałam cicho ale usłyszał to jedynie on bo dziewczyny jak już wcześniej mówiłam gadały i nie zwróciły na to uwagi.
-Hej przestańcie już bo biednego Louisa zamęczycie na śmierć tą swoją paplaniną-powiedziałam na co wszystkei spojrzały się na mnie.
-Oj przestań dobrze się nam gada z resztą mósimy poznać  twojego nowego chłopaka- Emily próbowała mi dokuczyć. Zawsze tak robi kiedy mówie jej żeby przestała gadać.
-On nie jest moim chłopakiem..sama nie wiem ..aj już lepiej się zamknę-zapomniałam że Louis też tam jest.
-He he a więc nie wiesz.. rozumiem no dobra zostawię tego twojego chłoptasia w spokoju- mówiła to robiąc tak zwaną mine pedofila. Wie że to mnie denerwóje więc prubóje jeszcze barzdiej mnie zdenerwować. Najleprzym sposobem jest olanie jej.
-Dziękuje-powiedziałam podchodząc do toaletki i siadając na krześle przed nią.
Lou podszedł bliżej i usiadł na krześle obok.
-Dzięki że wkońcu  wziełaś te potwory z ciągle otwartą buzią ode mnie.. Powiem ci jestem pod wrażeniem ich zdolności do gadania- powiedzial tak by dziewczyny nie usłyszały. Nie chciałabym wiedzieć co by było gdyby to usłyszały.Przypuszczam że rozpętały by trzecią wojnę światową.
Nałożyłam lekki makijaż. Nie lubiłam spędzać nad takimi bzdurami jak make-up całych godzin jak to robiły dziewczyny. O dziwo dzisiaj umalowały się dość skromnie. Pewnie stwierdziły że Louis jest ważniejszy od makijazu.
-Dziewczyny za 2 min przy scenie-usłyszałam głos zza drzwi
-Dobra Alice dawaj mi ten bilet ide zająć swoje miejsce-powiedział wstając
-Trzymaj .. -podałam mu kartke.-Radze ci założyć kaptur na głowę-powiedziałam i puściłam mu oczko
Szybko rozgrzałam głos razem z dziewczynami a potem wyszłyśmy z garderoby i skierowałyśmy się do wyznaczonego miejsc. Słychać było krzyki i piski. To coś mnie jara. Daje mi energie  Jak bym mogła nagrałabym to i słuchała 24 na dobę.
-Dobra laski za 3..2..1.. lecicie- krzyknoł Mark
Zanim się obejrzałam byłam już na scenie. Zamurowało mnie. Ile tu ludzi..! Boże z kąd oni się wzielki jeszcze niedawno było ich ledwie 100 a tu jest ich chyba z 20000..
Usłyszałam ja Laurek krzyczy.. chyba woah... nie jestem pewna bo tak naprawde nic tu nie słychać oprucz pisków i krzyków.
Usłyszałam melodię piosenki i zaczełam śpiewać


*********************************************************************************
Hej skarbyy <3 Oto rozdział 10.. a pamiętam jeszcze jak pisałam pierwszy ;,,)
Następny rozdział będę planowała pisać jak ktoś to zkomentuje czyli.. jak ktoś skomentuje ten rozdział dopiero wtedy będę myślała nad napisaniem następnego ;*
Chciałabym teraz podziękować osobie która skomentowała rozdział 9 .. wyprowadzająć mnie tym samym z depresjii xpp

sobota, 25 stycznia 2014

rozdział 9

Czytasz = Komentarz

Alice's POV

Zdenerwowana usiadłam na trawie i ukryłam twarz w swoich dłoniach. Łzy powoli zaczeły spływać po moich policzkach. Nagle poczułam że czyjaś duża dłoń głaszcze mnie po plecach.Louis.
-Alice.. nie płacz Mark już sobie poszedł-powiedział przyciszonym głosem
-Mam w dupie to czy sobie poszedl czy nie- wydukałam prawie dusząc się własnym płaczem. Może to dość dziwne że reaguje na takie sytuacje w aż tak emocjonalny sposób ale ja na to już nic nie poradze. Taka jest moja natura. Mark naprawdę mnie zawiódł. Myślałam że mogę na niego liczyć ale każdy może się kiedyś pomylić.
Powoli się uspokajałam. Louis nie odzywał się ale ja nawet jeżeli na niego nie patrzyłam wiedziałam że on patrzy się na mnie. To dziwne ale mam wrażenie że tylko Louisowi mogę w pełni zaufać. Dziewczyny albo zrobią wielką afere albo każdemu powiedzą, Mark.. Mark to idiota a reszta ludzi.. nawet ich nie znam a Lou znam... no wlaśnie ile ja go znam 2 czy 3 dni?! I tak i tak jest to dość krótko a już wiem że mogę mu zaufać.
-W-wszystko ok? -zapytał cicho.
-Ohh tak yym.. przepraszam jaa..-nie mogłam wydusić z siebie słowa. Wzrok Louisa zupełnie mnie sparaliżował. Próbowałam się ogarnąć ale to nie było takie proste. Nasze twarze zbliżały się do siebie. Gdy były już niebespiecznie blisko nie wytrzymałam. Gwałtownie złączyłam nasze usta w pocałunek którego odwzajemnił. Nasze usta pasowały do siebie idealnie. Cały ten pocałunek był idealny. Ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Uśmiechnełam się a on także to zrobił. Spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu 15:30 ..czas iść
-Powinniśmy już iśc- wstałam i złapałam go za rękę
Szliśmy powoli. W oddali było już widać scene i przegigantyczną kolejkę ludzi. Z czasem  kiedy zbliżyliśmy się jeszcze bardziej było widać też grupke paparazzi. Robili nam zdjęcia więc nałożyłam kaptur na głowę i pociągnełam Louisa za ręka dając mu znak żeby przyspieszył. Jaknajszybciej mogłam weszłam do garderoby a Lou wszedł zaraz za mną.
-Posieć tu sobie a ja niestety ale muszę tam wrócić odpowiedzieć na pare pytań, rozdać trochę autografów itp. zaraz wróce- wyjaśniłam mu
-Ok nie zabij się ci ludzie najchętniej wzieli by cie do domu- powiedział i usiadł na krześle. Zaśmiałam się ściągając kaptur i poprawiając włosy. Zaraz potem wyszłam na zewnątrz. Fanki zaczeły piszczeć a paparazzi oślepialo mnie fleszem. Postanowiłam zacząć od fanek. Podeszłam bliżej kolejki a tam odrazu przywitała mnie fala rąk z plakatami , książkami i Bóg wie czym jeszcze. Każdy chciał bym do niego podeszła. Ludzie wszeszczeli , skakali nawet płakali. Wziełam od jednej z fanek marker. Mam taki zwyczaj że biore od ludzi markery, pisaki, długopisy.. ale ich nie oddaje tylko potem na koncercie rzucam go w widownie. Po około 15 minutach spędzonych z fanami nadszedł czas na to czego nienawidze czyli spodkanie z paparazzi. Podeszłam bliżej a oni niemal odrazu zaczeli zadawać mi pytania.
-Kim był chłopak z którym przed chwilą szłaś za rękę- zapytał jeden wysoki facet z grupki .
-Kolegą-odpowiedziałam krótko. Mówiąc szczerze sama nie wiem kim jest dla mnie Lou.
-Napewno? Wyglądaliście jak para.-zapytał inny
-Tak napewno.. To że trzymaliśmy się za ręcę nie oznacza że odrazu musimy być parą!- powiedziałam poirytowana
-A dlaczego on jest z tobą na tym koncercie?- zapytał jeszcze ktoś inny
-Jezuu .. odwalcie się od jego i mnie J-E-S-T  M-O-I-M   P-R-Z-Y-J-A-C-I-E-L-E-M! Może pytanie nie związane z nim?- teraz już wiecie dlaczego tak barzdo nie lubię rozmawiać z paparazzi?
-Ok więc co sądzisz o...


*********************************************************************************
Hej miśki :3
Oto i jest 9 rozdział..
10 planuje napisać w środę ;*K-O-M-E-N-T-U-J-C-I-E!!! <333

wtorek, 21 stycznia 2014

rozdzial 8

Czytasz = Komentuj

Louis's POV

Nadal nie mogłem uwierzyć w to że powiedziałem Alice to że chce ją chronić. Jeszcze jakby tego było mało opowiedziałem jej swoją historie. Jest przynajmniej jedna zaleta.. dowiem się o niej troche więcej .. ale to nie zmienia tego że jej to powiedziałem.
-Uhh tera twoja kolej- powiedziałem
-Noo ok- odpowiedziała. Widać że nie była pewna do tego czy mi powiedzieć.
-No dawaj - próbowałem ją przekonać
-No dobra to ta.. moi biologiczni rodzice umarli gdy miałam 5 lat. Kiedy umarli trafiłam pod opieke do mojego ojczyma. Mówąc szczderze on nawet nie powinien mieć praw rodzicielskich. Zawsze musiałam sprzątać i gotować i takie tam.. gdy miałam 9 lat pierwszy raz uciekłam z domu ale policja mnie znalazła. Uwierz nie chciałbyś widzieć jaki był wściekły.W swoje 15 urodziny ucieklam już na dobre. Wsiadłam w byle jaki pociąg i pojechałam. Tak właśnie wylądowałam w Bradford . Tam poznałam dziewczyny i zaczełam występować na ulicy. Koło nas mieszkali jacyś idioci. Ciągle próbowali nas wyrwać na jakąś impreze. Czasami nawet przemocą. Dlatego właśnie umiem się bronić, gdybym nie umiała pewnie nie raz byłabym zgwałcona przez tamtych chujów.- powiedziała a po jej policzku zaczeły spływać pojedyncze łzy. Nie mogłem na to patrzeć. Usiadłem i wyciągnołem do niej ręce dając znak by się przytuliła.
W mgnieniu oka znalazła się na moich kolanach przytulając się i płacząc.Pocałowałem czubek jej glowy na co przytuliła mnie mocniej. Nie chciałem by ta chwila się kiedyś skończyła. Gdy była blisko mnie czułem że staje się silniejszy ale nie fizycznie. Czułem się silniejsz w środku.. w sercu. Jeszcze nigdy nie doświatczyłem czegoś takiego.
Gdy próbowała się odsunąć tylko pogłębiłem uścick. Widać że była trochę zaskoczona moim postępowaniem ale nie sprzeciwiała się i wróciła do poprzedniej pozycji .
-Co ty masz w sobie  że tak na mnie działasz-szepnołem do jej ucha. Zachichotała cicho na co miałem wrażenie że zaraz odlece. Uwielbiałem gdy się śmieje. To uspokaja.
Siedzieliśmy już tam dłuższą chwilę. Usłyszałem czyjeś kroki a gdy spojrzałem w kierunku z krórego dabiegały te odgłosy zobaczyłem zmierzającego do nas z grymasem na twarzy Marka. Trąciłem ręką Alice powodójąc że spojrzała się w tym samym kierunku. Gdy tylko zobaczyła kto zmierza w naszym kierunku jej twarz zbladła a uśmiech zniknoł.

-Czego chcesz Mark ? - widać było że nie ma ochoty z nim rozmawiać ani nawet go widzieć.
- Chce cie tylko zapytać gdzie masz torbe z żeczami..-powiedział. Dostrzec można było napięcie pomiendzy nimi. Czyżby są pokłóceni? Oh tak mi przykro.. wywalaj Mark.
-W bagażniku-odpowiedziała

-Ok i nadal uważam że to co ci mówiłem to jednak dobra rada.. będziesz żałować-Alce niemal wyrwała się z mojego uścisku i gwałtownie wstała. Podeszła do Marka i uderzyła go w twarz.Wooow tego się nie spodziewałem.
-Wypierdalaj Mark-powiedziała powstrzymując się od krzyku
-Ok.. nie musiałaś się posuwać aż tak daleko wystarczyło powiedzieć- ten facet sam pakuje się w ogień..Widziałem jak jej ręce zaciskają się w pięści
-Masz szczęście że jesteś mi potrzebny jako menadżer. Jeśli był byś kimś mi nie znanym albo nie ptrzebny  dawno już byś leżał w szpitalu- jak jest wściekła jest strasznie seksowna.. huh Lou idioto..


*********************************************************************************
Dobry.. oto obiecany rozdział :*
Dodałabym go wcześniej ale musiałam iść do babci ;D Sami wiecie te babcie..
Następny rozdział pojawi się.... nie wiem kiedy :D
Będę trzymac was w niepewności 

SORY ZA BŁĘDY!! ;(
Mam do was sprawę.. jeżeli lubicie czytać Little me to proszę..

polecajcie znajomym,  rodzinie ,nieznajomym, dalszym znajomym .. nie wiem komu jeszcze ale polecajcie :**
Kocham was <3 <3 <3

niedziela, 19 stycznia 2014

rozdział 7

Czytasz = Komentarz

Alice's POV

-A więc będziesz tu grała -zapytał Louis z widocznym podziwem
-Taa na to wygląda- powiedziałam- trochę się boje- dodałam tym samym drapiąc się po głowie
-Wszystko będzie ok..-pocieszył mnie-chyba że musze cie rozweselić w mój sposób-powiedział i puścił mi oczko
-A jaki jest ten twój sposób?-zapytałam wytykając mu język
-Zobaczysz- powiedział .Zaraz potem szybkim ruchem zagrodził mi drogę i zaczoł łaskotać mnie po brzuchu. Nie mogłam wytrzymać i zaczełam się śmiać jak najgłośniej  potrafiłam.
-H-hej to było nie fair-powiedziałam dusząc sie prawie własnym śmiechem. Nadal mnie łaskotał. Gdy na chwile przestał skorzystałam z okazjii i zaczełam mu uciekac śmiejąc się przy tym.
Biegłam ile sił w nogach ale Lou okazał się szybszy i dogonił mnie.
Złapał mnie w pasie i podniósł. Zaczoł obkręcać się wokół własnej osi powodując że "latałam"
Wtuliłam głowe w zagłębienie jego szyi i zaczełam śmiać się tak że nie słyszałam nic poza śmiechem Louisa i moim. W końcu odstawił mnie na ziemie.
-Dobra już rozumiem co to jest za "sposób" powiedziałam starając się utrzymac równowage.
-Ha ha no widzisz ja mam na wszystko sposób-powiedział
Gdy odzyskałam równowage i rozejrzałam się do okoła zobaczyłam że znajduje się na niewielkiej polance która była obok sceny. Położyłam się na trawie a zaraz po tem dołączył do mnie Louis.
-Wiesz.... kiedy cie poznałam myślałam że jesteś jednym z tych idiotów-powiedziałam patrząc w niebo- teraz wiem że wcale taki nie jesteś-powiedziałam zamykając oczy
-Wielu ludzi uważa mnie za takiego właśnie idiote bez serca- powiedział-można powiedzieć że do tego przywykłem-dodał
-To dość dziwne bo znamy się praktycznie wcale a wydaje mi się jakby znała cie zawsze- powiedziałam mu to o czym wcześniej myślałam.
-To dziwne bo... ja czuje się tak samo-powiedział. Zaskoczyła mnie jego odpowiedź
-Ohh-powiedziałam cicho- no-o i co w zwiąsku z tym- powiedziałam niepewnie
-Nie wiem-powiedział-się zobaczy..- dodał
Leżeliśmy tak w ciszy przez dłuższą chwilę. Nagle poczułam jak Louis kladzie swoją ręke na moją. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.. nadal nie odzywaliśmy się do siebie ale ten jeden gest spowodował że miałam wrażenie że serce wyskoczy mi z kladki piersiowej.
- Ja nie wiem jak to powiedzieć ale..- zaczoł Lou- zaczynam wariować na twoim punkcie. Chce cie chronić chce żebyś była bezpieczna .- powiedział a ja momentalnie zwarjowałam...to co powiedział Lou było takie słodkie. Nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na niego i uśmiechnełam się.
-Mimo wszystko prawie się nie znamy- powiedziałam
-Mam pomysł- powiedział- na początek ja powiem ci to co chcesz wiedzieć a potem ty mi powiesz- powiedział
-To dobry pomysł-powiedziałam
-Ok to co chcesz wiedzieć?- zapytał
-Wszystko-powiedziałam
-Ok zacznijmy od tego że nazywam się Louis Tomlinson mam 21 i mieszkam w Londynie od urodzenia, gdy miałem 12 lat moja mama umarła na chorobę której nazwy nawet nie znam, mój tata nigdy się mnom nie interesował a więc mósiałem sam o siebie zadbać, gdy tyylko skończyłem 18 lat wyprowadziłem sie od ojca i zaczołem dosyć prymitywny tryb życia , ćpałem , paliłem , zaczołem wyglądać tak jak wyglądam.Uwielbiałem tatuaże. Dopiero od roku nie ćpam ale pale nadal i raczej nigdy nie przestanę. Całe życie polegało na tym że nikt się tobą nie interesował. Trzeba było walczyć o wszystko.- historia louisa ma coś wspulnego z moją.Wiem że jeśli mu ją opowiem zrozumie mnie..a takich osób jest mało


*********************************************************************************
Niespodziankaa ;o
Nudziło mi się więc momyślałam.. a co dodam jeszcze jeden rozdział nie będe wam żałować
Pozdrowienia dla tych którzy mają nocną zmiane na fb tak jak ja ;D
Mam nadzieje że wam się rozdział spodobał ;P
Jak zwykle komentujcie itp.. <3 <3 <3

rozdział 6

Czytasz = Komentarz
Alice's POV

Przewróciłam oczemi i spojrzałam przepraszającym spojrzeniem na Louisa
-Eeem jestem Louis - przedstawił się niepewnym głosem. Czy on nie jest słodki.... Alce opanuj się.
-Nowy chłopak? - zapytała Lauren unosząc jedną brew
-Nie..-powiedziałam oschle wstając i biorąc torbe z krzesła- choćmy już -powiedziałam kierując się do garażu
-Eee Alice choć pogadać w cztery oczy- powiedział Mark. No nie znowu się zaczyna.
-Czego - powiedziałam z wyraźną irytacją w głosie
-Nie sądze żeby ten chłopak yy. Louis czy jak mu tam był dla ciebie odpowiednim towarzystwem- Powiedział to jak ojciec do nastoletniej córki
-Słucham..!! Za kogo ty się uważasz żeby mi rozkazywać z kim się mam zadawać - powiedziałam. Byłam wściekła
- Przepraszam .. ja mówie to tylko dla twojego dobra- powiedział .. Widać było że jest zaskoczony moją reakcją ale gdyby poznał moją przeszłość może by mnie lepiej zrozumiał
-Radze ci uważać na to co mówisz .. jak narazie to ja ci płace -powiedziałam kierując się zpowrotem do salonu gdzie czekał na mnie Lou.Pokazałam mu gestem ręki żeby poszedł za mną.Chwile potem szedł już obok mnie
- Co jest..?- zapytał tak jakbyśmy znali się od dziecka
-Mark i te jego podejrzenia- powiedziałam cicho- coś czuje że nie przypadłeś mu do gustu-powiedziałam już troche głośniej
-Też tak sądze, patrzył na mnie tak jagbym miał cie zgwałcić a zaraz potem zamordować- powiedział .. sama nie wiem czy to miała być śmieszna czy poważna wypowieć.Lou ma coś w sobie.. coś takiego co ciągnie mnie do niego. Znamy się tak krótko a wydaje mi się że znam go bardzo długo.
- Yyyuh aha spoko..-powiedziałam gdy zdałam sobie sprawe z mojego zamyślenia
Gdy weszliśmy do garażu dziewczyny siedziały już w wybranym wcześniej przez Lou aucie. Wszystkie z tyłu bo wiedziały że mam gościa.
-Powodzenia życze i uprzedzam że one bendą cię pytać ... baaardzo dużo pytać- powiedziałam
-Uhh- mruknął tylko i wsiadł do auta. Od razu wszystkie 3 pary oczu skierowały się na niego
-A więc jesteś Louis tak..- zaczeła Paticia
-Taa-powiedział.
-A powiec jak to się stało że  ty i Alce się znacie , nie słyszałam żeby Alice gdzieś wychodziła
-Kiedy wy byłyście na zakupach ja wybrałam się do parku i tam się zapoznaliśmy- wtrąciłam się uważając przy tym na droge.
- Aww to takie słodkieee..- powiedziała  Emily
Gdy wiechałam na autostrade przyspieszyłam prędkość tak jak to zawsze robiłam.. jak ktoś umie jeździć nie potrzebuje ograniczeń..
-Alice zwolnij ty się keidyś zabijesz-powiedziała Lauren
-Napewno nie w aucie-powiedziałam sarkastycznie na co wszyscy łącznie z  Louisem wybuchneli głośnym śmiechem
-Mam pomysł skoro jedziemy na koncert może coś zaśpiewamyy-powiedział Paticia- z resztą taki przystojniak jak Louis może posłuchac troche muzyki na żywo- powiedziała podlizując się Lou. Nie zrobiło to na nim wielkiego wrażenia.
-Hyym możemy.. nie mam nic przciwko- powiedziałam
***************************************po podróży*********************************

Wszyscy wysiedli z auta i spojrzeli się w tym samym kierunku. Przegigantyczna scena. Ile tu dokładnie miało być ludzi..?
-O. Mój. Boże..- powiedziała Lauren- To coś pomieści chyba 3/4 ludności w Londynie-dodała
-No dobra co wyście zakochali się w tej scenie.. zakupy czekają-powiedziała zirytowana Emily
-No ok ok Alice idziesz z nami?- powiedziała Paticia
- Nie- powiedziałam i pokazałam Lou żeby poszedł za mną



***********************************notatka autorki***********************************
Oto ten obiecany rozdział.. :)
Chciałabym podziękowac wszystkim którzy dodali takie miłe komentarze..  one wiele  dla mnie znaczą  <3 <3 <3
Następny rozdział we wtorek

piątek, 17 stycznia 2014

Informacja

Hej.. chce was poinformować że u mnie zaczeły się ferie a co za tym idzie to to że będę częściej dodawać rozdziały
Mam nadzieje że sie wam podobają bo jestem tu nowa .. czytam wiele opowiadań a gdy kończy się na czymś ciekawym sama wymyślam sobie w głowie co może się zdarzyć dalej .. Tak właśnie narodził się pomysł do pisania własnego opowiadania. Ważne są dla mnie komentarze bo dzięki nim wiem co zrobiłam źle i czy wam się podobało .. dlatego tak was o nie proszę..
Nowy rozdział powinien pojawić się jutro lub pojutrze.PS.Jeśli chcecie jakieś informacje o mnie napiszcie w komentarzu że chcecie.. wtedy napisze specjalną notatke z najistotniejszymi rzeczami typu .. ile mam lat itp.

piątek, 10 stycznia 2014

rozdział 5

Czytasz = Kometarz (przeczytaj notatke autorki)
     

Alice's POV

Obudziłam się inaczej niż zwykle. Czułam czyjąś obecność. Nie wiedziałam co mi się dzieje ale gdy tylko spróbowałam wstać zrozumiałam co się dzieje. Miałam ochotę uderzyć się w czoło, ostatnio coś dużo zapominam. Przypomniałam sobie wszystko co się działo wczoraj. Louis..Boże jak ja mogłam dopuścić do tego co się zdarzyło no ale trudno trzeba iść dalej i nie patrzeć w przeszłość. Tak zawsze mówiła mi moja mama.. Tylko tak słyszałam bo nie pamiętam nawet jak wygląda . No cóż stało się. Moi rodzice nie żyją , miałam beznadziejne życie.. MIAŁAM , już nie mam i trzeba iść dalej.
Szturchnełam Louisa łokciem na co ten mruknoął niezadowolony. Zaśmiałam się i usiadłam na brzegu łóżka.
-Niestety Lou muszę cie zasmucić i powiedzieć ci że czas wstać- powiedziałam sarkastycznie.
-Ok ok już wstaje..daj mi chwilkę-powiedział chowając głoę w poduszkę.
Zachichotałam i poszłam do łazienki się ubrać. Gdy wróciłam zastałam Louisa siedzącego na brzegu łóżka, już ubranego.
-Jakieś konkretne plany na dziś , może w czymś mogę ci pomóc- zapytał
-Hmm jak narazie to możesz iśc do garażu wybrać auto jakim mamy tam jechać.-powiedziałam rzucając mu klucze do garażu.- Zejć na dół i skręć w prawo potem ic cały czas prosto i dojdziesz do drzwi do garażu.- pokierowałam go ogladając przy tym komplety ciuchów w których bedziemy grały.
Nawet nie zdążyłam dodać żeby nic nie zniszczył już zniknoł w framudze drzwi  mojego pakoju. Mogłam się tego spodziewać, juz gdy usłyszał słowo "garaż" widziałam jak świecą mu się oczy.

***********************************jakiś czas potem**********************************

Spakowałam to co najpotrzebniejsze i zeszłam na dół. Louis jeszcze nie wrócił. Co on może tam robić tak długo? Odłożyłam torbe na krzesło i poszłam zobaczyć co on tam robi.
Gdy weszłam zastałam go siedzącego na małym stołku i gapiącego się na moje auta jakby objawienia jakiegoś dostał. Wybuchłam głośnym śmiechem, nie mogłam przestać się śmiać.
Gdy się uspokoiłam i spojżałam na niego z wielkim uśmiechem na twarzy zobaczyłam że też się uśmiecha
- A co cie tak bawi?- zapytał nadal się uśmiechając
- Ty.. a co innego, siedzisz na małym stołku opierając na rękach swój podbródek i patrzysz się jak zaczarowany.-powiedziałam próbując utrzymac powage
-No nie moja wina że masz auta o kturych zawsze marzyłem .. trzeba się napatrzeć-powiedział
-Wybrałeś chociaż jakieś auto-zapytałam chichocząc pod nosem.
Pokiwał przytakująco głową i pokazał palcem na jedno z trzech pojazdów.
Gdy wyszliśmy już z garażu i siedzieliśmy w kuchni, to znaczy on siedział bo ja robiłam śniadanie odezwał się mój telefon.
Mark...
-Halo-odebrałam
-Halo Alice za 20 min będe u ciebie , dziewczyny też tak około za dwadzieścia minut bo do nich dzwoniłem, mam nadzieję że jesteś gotowa..-powiedział. W tym czasie kiedy ja dawałam lou śniadanie i sama je jadłam.
-Taa o i mam nadzieję że się nie obrazisz że dzisiaj wezmę ze sobą specjalnego gościa.
-Specjalnego gościa? A kto to-zapytał zaskoczony
-Powiem ci tyle że to człowiek-powiedziałam i rozłączyłam się.
Usmiechnełam sie do Louisa i zajełam się jedzeniem swojego jedzenia
-Kto to byl- zapytał
-Mark dziewczyny i on zara sie tu zjawią i bedziemy sie zbierać-powiedziałam wkładając talerze do zlewu
-Aha ale skoro koncert zaczyna się o 18:30 to po co macie być tam tak wcześnie- zapytał zaciekawiony
-Są próby oświetlenia itp. i chcą nas na miejscu ale możemy pujśc se na miasto-powiedziałam
Usłyszałam że drzwi się otwierają a juz po chwili słychać było krzyk Patici
-Too myy- krzykneła
-Ale nie musisz tak wrzeszczeć!-ruwniez wrzasnełam i pobiegłam do drzwi
Stał tam Mark, Patycia, Emily i Lauren.
-Wejćcie - powiedziałam kierując ich do pomieszczenia gdzie siedział Louis
-A cóż to za przystojny jegomość? - Powiedziala Emily



************************************notatka autorki**********************************

Hej heej..
Przepraszam was za to że tak długo czeakcie i za błędy oczywiście xp
Jeszcze raz proszę..
KOMENTUJCIETo dla mnie ważne poniewasz wiem wtedy czy coś zrobiłam źle .. zawsze jak nie komentujecie mam wrażenie że rozdział jest beznadziejny. Raz mi się chyba śniło że weszłam na jakąś stronke gdzie były recęzje o moich rozdziałach i były same złe komentarze. Zawsze mam wrażenie że pisze beznadziejnie a komentarze dają mi poczucie że jestem komuś potrzebna.

środa, 1 stycznia 2014

rozdział 4

Alice's POV

Odwiozłam Louisa do jego domu . Dałam mu też swój numer , tak na wszelki wypadek. Sama nie wiem może on nie jest taki zły. Dobra dosyć tego myślenia.
Wiechałam do garażu i weszłam do domu. Zaraz po tem znalazłam się w swoim łóżku z laptopem. Weszłam na facebooka gdzie obsypały mnie zaproszenia do grona znajomych. Wszędzie pisali o naszym jutrzejszym koncercie. No przcież mamy jutro koncert a i oczywiście ja muszę wybrać piosenki i ciuchy dla naszej czwórki. wyciągnełam notatnik i zaczęłam myśleć nad wyborem trzech piosenek.
Zdecydowałam się na same wesołe i energiczne piosenki. Nie lubie smetnych melodii.
Wyszłam z pokoju kierując się do gardedoby. Była wielka ale i tak wszystkie półki były zapełnione.
Szczerze dziękuję że Mark postanowił że to u mnie będziemy trzymac rzeczy na koncert.
Po około 2 godzinach spędzonych w garderobie wybrałam w końcu odpowiednie stroje dla nas. Zbiegłam na dół i wstawiłam wodę na kawe. Próbowałam sobie przypomniec czy może jeszcze o czymś nie zapomniałam. Doszłam do wniosku że choreografię możemy sobie darować. Lubie gdy nie musze robić tego co każdy .. dlatego każdy koncert jest inny. Zrobiłam se kawe i znowu wróciałam na góre. Włąśczyłam muzykę i  znowu położyłam się na łóżko
Leżałam ok. 10 min kiedy usłyszałam dźwięk sms-a. modliłam się w duchu żeby to nie był Mark.
Nie chciałam grać z nim w 100 pytan do.. Naszczęście nie był to Mark. Otworzyłam skrzynkę i weszłam w wiadomość. "Hej piękna chcesz może gdzieś wyjść dzisiaj albo jutro - Lou" A więc to Louis.Odpisałam mu.
"Dzisaj nie jutro też nie ale po jutrze tak" gdyby nie kącert poszłabym z nim jutro.. Zaraz zaraz .. CO!! Czy  ja właśnie zgodziłam się wyjść gdzieś z Louisem. Tym idiotą.. choć w sumie mogłabym zaryzykować.
"A czemu nie jutro ?? ;\ " Oczywiście że zapomniał że mam dość nie spotykaą pracę.
"Ponieważ nie wiem czy pamientarz ale też pracuję i mam jutro kącert" odpisałam .. nie mogłam powstrzymać się od uśmiechania się w wyświetlacz swojego telefonu.
"aa no tak.. hymm a może masz jakieś nie sprzedane bilety dla takich jak ja.. " Dobra tera mnie rozwalił zaśmiałam się tylko i sięgnełam ręką do szuflady. Wyciągnełam z niej karton z biletami które się nie sprzedały... było ich nie wiele ale coś było. Zauważyłam jedną wejściówke VIP i stwierdziłam że jak już dawać to dawać
" taa.. jest jeden dla VIP no chyba że chcesz zwykły" Ledwie odłożyłam telefon a już usłyszłam sygnał wiadomości
" Ok niech będzie to VIP ale tera .. gdzie dokładnie ma byc ten kącert" nie będe mu pisać gdzie będzie poprostu pojedzie ze mną i z dziewczynami .. niech się dziecko cieszy że jedzie moim autem
"Podwiozę cie tam  ale dziewczyny też bendą w aucie" napisałam a już za chwile otrzymałam odpowieć
"uhh jakoś to wytrzymam" zaśmiałam się z jego odpowiedzi
"oj one nie są takie straszne" napisałam
"nie mówie że są straszne poprostu .. to twoje znajome" Ahaa ok czyli sie wstydzi .. ciekawe
"Ahaa.. fajnie tera mam nie brać dziewczyn na ich kącert.." napisałam sarkastcznie
"nie no aż taki podły nie będe" On zawsze potrafi coś palnąć
"a czy ktoś mówił że jesteś wredny" odpowiedziałam
"nie .. a w związku z tym kącertem to o której mam się u ciebie zjawić" zjawić..  jakim dżentelmenem normalnie..
"10 o 11:30 musimy być na miejscu a jedzie się tam 45 minut bez korków"
"Czuje się jak baba .. jeszcze nigdy nie pisałem z nikim tak długo jeszcze trochę a zaczne ubierać się w różowe kiecki"
"No przyznam ciekawie by to wyglądało" zaczełam się z nim droczyć
"Czy ty sie ze mnom droczysz" nie.. tylko cie prowokuje
"Brawo panie spostrzegawczy"
"Jade do ciebie .. nie obchodzi mnie to czy jestes zajenta" no fajnie..
"masz zamiary pokojowe czy musze się zakluczyć i nikomu nie otwierać" ahaa.. co ja właściwie napisałam??
"haha całkowicie w pokojowych zamiarach spokojnie " odpisał a ja żuciłam telefon na biurko

**************************************jakiś czas potem*******************************
Siedziałam w kuchni popijając cole gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Podbiegłam i otworzyłam je. Przedemną stanoł Louis . Miał na sobie białą koszulkę i czarne rurki.Uśmiechał się.
-Wejć- powiedziałam i zkierowałam się do kuchni.
Chłopak po chwili dołączył do mnie. Spojrzałam na jego stopy
-Bez skarpet..?- zapytałam.
-Taa.. musisz się do tego przyzwyczaić - powiedział i puścił mi oczko
-Chcesz cos do picia..?- zapytałam i poczułam się w tedy jak jakas babcia
-Nie dzięki nie pprzyszedłem tu by pić tylko gadać- powiedział
-Gadać..? Po co..?- zapytałam zaskoczona jego odpowiedzią
- Wiesz.. moji kumple potrafią być upierdliwi a z tobą chce sie zapoznać więc pomyślałem że może bym do ciebie wpadł- powiedział uśmiechając się
-Mhyym ciekawe bardzo ciekawe - powiedziałam zaczepnie
-No chyba że wolisz odegrać to inaczej- powiedział podchodząc do mnie
Nasze twarze prawie się ztykaly . Patrzyłam w jego rozszeżone źrenice.
-Zawsze.. - odpowiedziałam a on nie czekając dłużej złączył nasze usta w pocaunek. Był namiętny ale także opiekuńczy. Oddałam go. Zaczoł rękami zjeżdżać w dół aż dotarł do mojego tyłka.
Złapal mnie za niego i lekko podsadził do góry bym mogła owinąć swoje nogi dookoła jego.


*********************************************************************************

Wiatm ponownie .
Chciałam was poprosić byście komentowali rozdziały bo chce wiedziec czy jeszcze tu dla kogoś się produkuje. Oprucz tego ...Wszystkiego naj w 2014 roku 
Sory że tak długo czekaliście poprostu święta były i również sory za błędy ;**