czwartek, 27 lutego 2014

rozdział 17

Czytasz = Komentarz

Alice's POV

Wszystko sie kiedyś kończy. Niestety musiałam już wyjść. Ostatni raz spojrzałam na chłopaka i zamknęłam drzwi. Dobrze że pielęgniarka powiedziała żebym wyszła bo inaczej siedziałabym tam przez całą noc. Szłam powoli bardzo długim korytarzem. Było zupełnie cicho i jedynie tykanie zegara naściennego przerywało tą ciszę. Mogłam bez problemu usłyszeć swój oddech. Przed oczami miałam tylko jedną osobę. Louisa... Kiedy siedziałam tam i patrzyłam w jego twarz.. Wydawał się byś taki bezbronny i niewinny. Oddałabym życie za to żeby on teraz wybudził sie z tej śpiączki. Patrzyłam jak jego klatka piersiowa opadała by zaraz znowu się unieść. Wolałabym żebym to ja była w tej jebanej śpiączce. Byłoby lepiej dla nas dwóch. Nie jestem zła na Louisa tylko na samą siebie. Popchnęłam wielkie drzwi i weszłam na swój oddział. Tutaj jest większy ruch. Nie kierowałam się jednak do pokoju. Szłam dalej. Weszłam do poczekalni gdzie kilkoro pacjentów czekało na przyjęcie ich. Stanęłam koło wielkich szklanych drzwi wejściowych. Wpatrywałam się w ciemną ulice. Nikt nie chodził już o tej porze  po mieście. Wszystko było takie spokojne. Jedna pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Popchnęłam drzwi i wyszłam. Powolnym krokiem brnęłam przed siebie. Zaszłam kilka metrów kiedy ze szpitala wybiegła także pielęgniarka. Zaczęła biec w moim kierunku i krzyczeć żebym zaczekała. Nie zwracałam na to uwagi. W końcu dogoniła mnie. Szarpnęła za moje ramie próbując mnie zatrzymać. Na niewiele to się zdało. Powstrzymywałam się od płaczu jednak nie zdołałam tego zrobić. Strużki łez ściekały po moich policzkach. Pielęgniarka wzywała pomocy.
-Niech pani nie woła...-Urwałam jej w pół słowa.-Nikt i tak nie usłyszy- Dodałam spuszczając głowę.
Kobieta była dość zaskoczona. Zastanawiała się co ma zrobić. Wiedziała że nie może pozwolić na to bym opuściła szpital w takim stanie.
- Wie pani jak to jest... stracić osobę która jest dla pani wszystkim?- Zapytałam się. Nadal płakałam.
-Tak..-Szepnęła. Uśmiechnęła się smutno i spuściła wzrok na swoje buty. Zaciekawiło mnie to. Momentalnie przestałam płakać i podeszłam do ławki przy chodniku. Usiadłam na niej i poklepałam miejsce obok. Usadowiła się wygodnie.
-Widzę że zapewne czułaś lub nadal czujesz to co ja teraz.- Ta kobieta nie wiedziała czego doświadczyłam ale nie będę opowiadać jej co się stało no chyba że mnie poprosi.
-Miałam męża... był żołnierzem.- Zamknęła oczy i przyłożyła swoją zaciśniętą rękę do serca.-Zginął na ostatniej misji. Zostawił mnie samą z 2 dzieci.- Próbowała się uspokoić biorąc głęboki wdech. Nie wahałam się. Mocno przytuliłam pielęgniarkę i poklepałam po plecach.
-Ale się nie poddaje. To co się zdarzyło to się zdarzyło i już nic nie zmienię. Jest mi ciężko ale się nie poddaje. Dlatego ty też nie powinnaś. Nie wiem co wydarzyło się tobie ale nie powinnaś się poddawać. Każdy ma złe chwile w życiu.- Mówiąc to rozluźniła uścisk. Uśmiechnęłam się do niej. Czułam że ta kobieta to jedna z tych osób z którymi zawsze się dogadam.
-Jak masz na imie?- Zapytałam.
-Nazywam się Lydia. Twoje imię znam. Widziałam ciebie w telewizji ale wolę cię traktować jako normalną osobę a nie jako piosenkarkę.- Lydia jakie to piękne imię. Uśmiechnęłam się pokazując moje dołeczki.
-Wracamy?- Zaproponowałam.
-Jasne.- Odparła wstając.
-Ile masz lat?- Zapytałam się. Szłyśmy powoli uśmiechając się do siebie.
-28 Wiem że jestem dość młoda jak na swój zawód ale nie jestem słaba w tym co robię.-Uśmiechnęła się.
-Ja mam 19 lat.- Odpowiedziałam-Zawsze zadawałam się ze starszymi od siebie.-Dodałam.
Weszłyśmy do środka. Na zewnątrz było ciepło ponieważ jest lato. W środku pracowała klimatyzacja. Spojrzałam sie na zegar naścienny. Była 3:00 w nocy. Lydia musiała pójść ale obiecała że wpadnie do mnie rano. Szybko weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Zapaliłam światło i usiadłam na łóżku. Spojrzałam w lustro. Moje włosy były rozczesane. Ktoś musiał doprowadzić mnie do porządku po wypadku. Byłam zmęczona. Stanęłam przy parapecie i gapiłam się w gwiazdy. Ciekawe co przyniesie następny dzień. Uporałam się z większą częścią swojego problemu. To dowodzi temu że czasami do rozwiązania kłopotów potrzebna jest druga osoba. Taka której możesz zaufać.Szybko wskoczyłam do łóżka i przykryłam się. Zasnęłam spokojnie. Nie martwiłam się bo wiedziałam że mam kolejną osobę która mi pomoże.



*********************************************************************************
Hej <3
Przepraszam że musieliście czekać ;((
Mam ostatnio strasznie dużo na głowie. Mojej mamie nawet chorego człowieka nie jest żal.
I jak wam się podoba rozdział 17? ;* Komentujcie!!!
Następny rozdział pojawi się jak będzie 5 komentarzy. Ja nie chce was szantażować ani nic po prostu potrzebuje motywacji w postaci komentarzy. Uwielbiam je czytać. <33

poniedziałek, 24 lutego 2014

rozdział 16

Czytasz = Komentarz

Alice's POV

Oczekiwanie na operację było jak oczekiwanie na wyrok śmierci. Bałam się. Jeszcze nigdy nie byłam operowana. Doktorka gadała żebym się nie denerwowała bo to niezdrowe dla osoby z takimi urazami ale jak ja mam się nie martwić? Stanowczo za dużo spoczeło ostatnio na mojej głowie. Ciekawe czy Mark zorientował się że mnie niema.  Dziewczyny pewnie myślą że opijam kolejne zwycięstwo. W końcu i tak się dowiedzą o tym co się stało. Nadal dręczyła mnie myśl co spowodowało wypadek. Przecież wszystko działało. Ja już nic nie rozumiem. Myśli że to przeze mnie zadręczały mnie coraz bardziej. Jeżeli to faktycznie byłam ja najprawdopodobniej zamkną mnie w więzieniu. To zrujnuje moją kariere,  zajomości... zrujnuje wszystko. Na samą myśl o tym wzdrygnełam się. Ciekawe co teraz myśli Thom. Zupełnie o nim zapomniałam. Zapewne będą pisać o wypadku w jutrzejszych gazetach. Uhh nie no po prostu świetnie.  Właściwie to nadal nie wiem ile tu jestem. Od czasu odzyskania przezemnie przytomności mineło około 3 godzin. Zdrętwiały mi chyba juz wszystkie części ciała. Chciałam wstać, pochodzić, zobaczyć na którym oddziale jest Louis i dowiedzieć się wiencej o tym co się stało ale nie mogłam. Chciałabym żeby było już po wszystkim. Siedziałabym teraz w domu na wygodnym łóżku pijąc gorącą czekoladę i gadałabym z Louisem. O wszystkim. Dopiero teraz gdy patrze na to co się stało widzę że Louis jest dla mnie ważniejszy niż myślałam dotychczas. Nie lubiłam Louisa tak jak przyjaciela. To było coś więcej. Nie wiem czy to uczucie można było nazwac miłością. Mówiąc szczerze jeszcze w nikim się nie zakochałam. W Bradford zwykle wychodziłam do klubu ze znajomymi, szukałam faceta, bzykałam się z nim a rano wracałam do domu jak gdyby nigdy nic. Zwykle dziewczyny szukają sobie jakiś stałych związków ale jak już mówiałam ja jestem innym przypadkiem.
- Proszę pani zawieziemy teraz panią na sale operacyjną.-Z zamyślenia wyrwał mnie głos dr.Harvey
-Ughh ok..- Odpowiedziałam. Zrobiłam głęboki wdech i wydech. Sprawiło mi to ból przez moje złamane żebra. A co jeżeli operacja się nie uda. Nie będę mogła chodzić. Bałam się tego. Louis nie będzie chciał zadawać się z kaleką. Najgorsze jest.. jest to że jeżeli go strace. Nie mogłam o tym myśleć. Utrata Louisa była by bardziej bolesna niż to wszystko co teraz mam złamane, uszkodzone i zranione. Louis to jedyna osoba której mogę wszystko powiedzieć.
Dwie osoby pchały moje łóżko prosto na sale operacyjną. Alice uspokuj się.
 * * *
Powoli dochodziłam do siebie. Bolała mnie głowa. Nie wiem gdzie leżałam. Łóżko było wygodniejsze niż tamto na którym leżałam przed operacją. Było mi lepiej też dlateko że leżałam w pozycji półsiedzącej. Czułam coś cięszkiego na kladce piersiowej. Chciałam zobaczyć co to jest ale nie chciałam otwierać oczu. W końcu jedna musiałam je otworzyć. Rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w pokoju. Był tam półmrok. Spojrzałam w dół na swoje ubranie. Miałam na sobie leczniczy gorset i zabandażowaną nogę. Ubrana byłam w nie zbyt ładną szpitalną pirzamę. Ciekawe czy już mogę wstawać. Rozejrzalam się dookoła. Zobaczyłam guzik który wzywał pielęgniarke. Szybko nacisnełam czerwony guziczek a po chwili przyszła ubrana na biało kobieta.
-Coś się stało?-Zapytała delikatnie.
-Mogę już chodzić?-Powoli uniosłam się na łokciach.
-Tak, pani doktor mówiła że możesz przejść się kawałek po szpitalu.-Odparła
-Ohh to dobże dziękuje.-Oparłam się o opa rcie i głowę o zagłówek. Gdy pielęgniarka wyszła od razu wstałam. Uchyliłam lekko drzwi i wychyliłam głowę na zwnątrz upewniłam  ze nikogo nie ma na korytarzu.
Wyszłam zamykając drzwi za sobą. Zkręcałam w odpowiednie alejki. W końcu doterłam.
Wielkie drzwi z napisen u góry
-Najgorsze przypadki- Przeczytałam cicho. Przełknełam ślinę myśląc do jakiego stanu doprowadziłam Louisa. Popchnełam drzwi i weszłam na zupełnie inny oddział. Podeszłam do recepcji.
-Przepraszam szukam Louisa Tomlinsona.- Powiedziałam do kobiety za blatem.
-Czy jest pani z rodziny pacjęta?-Zapytała szukając jakiejś karty.
-Nie ale brałam udział w wypadku w którym on także uczestniczył i..-Tutaj zawachałam się.- Jestem jego dziewczyną.-To powiedziałam trochę ciszej.
-W takim razie pan Tomlinson leży w pokoju nmr.173. Jest w śpiączce.- Powiedziała wsakzując mi korytarz którym powinnam iść. Szłam powoli. Louis jest w śpiączce i nie wiadomo czy się w ogóle obudzi. Łzy zaczeły napływac mi do oczu. Musiałam się powstrzymać ponieważ w pokoju najprawdopodobniej jest ktoś jeszcze. Szybko doprowadziłam się do porządku. Poprawiłam włosy i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi je kobieta i wpuściła do środka.
-Zostawie was samych. Jakby coś było nie tak proszę wołac. Ktoś napewno przyjdzie.-Wyszła zostawiając mnie i Louisa samych. Słuchałam bicia jego serca co umożliwiała aparatura do której był podłączony. Wziełam krzesło i przysunełam je bliżej łóżka. Usiadłam i wpatrywałam się w twarz chłopaka. Nic nie mogłam zrobić. Tak bardzo chciałabym by on mógł teraz ze mną porozmawiać. Łzy zaczeły spływać mi po policzkach. To moja wina że Lou leży tu nie dając żadnej oznaki życia oprucz bicia serca. Złapałam go za ręke i potarłam kciukiem jego kostki.

*********************************************************************************
Hej ;*
Wiem że rozdział miał pojawić się w niedzielę ale miałam zbyt d8użo zajęć do zrobienia.
Przepraszam was że musieliście czekać. Jestem chora i nie chodzę do szkoły więc mam więcej czasu. Nie wiem kiedy dodam następny rozdział ale tak około za dwa dni. Nie obiecuje.. ;((


środa, 19 lutego 2014

rozdział 15

Czytasz = Komentarz

Alice's  POV

Pierwsze 3 okrążenia poszły mi całkiem nieźle. Byłam na prowadzeniu jednak gdy tylko zkończyłam robić kolejne z autem zaczeło dzisać się coś dziwnego. Rozpędzał się coraz bardziej i nie można było gładko zkręcać. Co się kurwa dzieje? Przecież sprawdzałam wszystko i nie było żadnych usterek. Czy coś przeoczyłam..? Nie wiem. Nie wycofam się z wyścigu. Nie ma takiej opcji. Jak już się ścigać to do końca.
- Alice coś jest nie tak..- Powiedział Louis. Niepokój i strach wzrastał z każdą minutą ale nie miałam zamiaru się poddawać.
- Dam radę.- Powiedziałam zaciskając ręce na kierownicy. Niestety z każdą sekundą było coraz gorzej. Robiłam co mogłam ale samochodu nie dało się opanować.
-Louis nie  mogę zwolnić.- powiedziałam pół szeptem. Lou otworzył szeroko oczy. Próbował naciągnąć ręczny ale nie udawało się mu.
- Pozostało nam jeździć w kółko dopóki nie zkończy się paliwo.- Nadal próbował zatrzymać auto. To nie był koniec kłopotów. Kierownica odmawiała posłuszeństwa. W końcu w ogóle przestała działać. Jeszcze tylko kilka chwil a zderzymy się z wielkim betonowym murem.
- Louis nie mogę zkręcać. Przepraszam..- Po tych słowach zamknełam oczy. Poczułam bardzo silne uderzenie. Coś wbiło mi się w nogę. Nie mogłam się ruszyć a wszystko co widziałam było za mgłą. Jedyne co mogłam zrobić to dowrócić głowę. Zobaczyłam chłopaka. Nie ruszał się i prwaie wszędzie na jego ciele widać było plamy krwi. Nie wiem jakie ja poniosłam obrażenia bo nie mogłam spojrzec w dół. Najbardziej bolała mnie klatka piersiowa, plecy i noga. Moje powieki powoli się zamykały. Tylko słuchałam. Słyszałam krzyki panikujących ludzi i osób którzy mówili żeby się odsunąć. Nie wiem co się stało po tem.
*********************************************************************************
Obudziłam się chyba w szpitalu. Nie widziałam nic oprócz jesnego światła. Słuchałam pikanie Kardiomonitora do którego byłam podłączona.Czułam na sobie rurki, kabelki czy co to tam było. Byałm unieruchomiona na łużku. Nie mogłam się podnieźć ani ruszyć głową.
Co jest z Louisem? Czy on żyje? Ile czasu byłam nie przytomna? Miałam tyle pytań.
Usłyszałam stukot obcasów. Nie mogłam odwrócić głowy. Cholernie bolały mnie plecy, kladka piersiowa i noga. Kobieta ubrana w niebieski strój lekarski staneła tuż nademną tak bym mogła ją zobaczyć. Usmiechneła się lekko.
- Witaj mam na imię Ella Harvey i to ja będę cie leczyć przez najbliższy czas..- Wzieła zeszyt z notatkami i przecztała coś w nim.
-P-przez najbliższy czas? Jak długo tu będe?- Zapytałam się
-Przewiduje że około tygodnia jak nie więcej- Popatrzyła na mnie z współczuciem.
-Zaraz.. co z Louisem on zyje?-Próbowałam poruszyć się choć kawałek.
-Nie wiem proszę pani ale proszę się nie ruszać. Ma pani uszkodzony kręgosłup i złamane pare żeber.-Powiedziała
-Co jest z Louisem ..-Krzyknełam..
-Umm jak ma na nazwisko ?- Widać było że prubuje to ukryć strach.
-Tomlinson-Starałam się uspokoić.
-Proszę poczekać pójdę zobaczyć czy mamy takiego pacjęta-Mówiąc to wyszła z pomieszczenia gdzie w tej chwili była.
Czekałam już dosyć długo przynajmniej tak myślałam. Wydawało mi się jakby mineły godziny ale w żeczywistości mineło dopiero 10 minut. Mogłam jedynie gapić się w sufit więc to nic dziwnego że dłużył mi się czas. Jeszcze dotego miałam pare zmartwień na głowie. Nie wiem czy dziewczyny już wiedzą co się stało a co gorsza.. Mark stanie się upierdliwy. Jednak najwięcej martwiłam się o Louisa. Mam nadzieję że przeżył. Okoliczności wypatku są dziwne. Przecież wszystko sprawdziłam i było ok. Jak jechałam na miejsce wszystko dziwałało ale na torze już przestało. Coś tu jest nie tak. Nie rozumiem czy ja cos przeoczyłam? Nie wiem co myśleć. W tej samej chwili przyszła lekarka. Trzymała w rękach koperte.
-Pan Tomlinson jest na ostrym dyżurze-Poinformowała mnie zaglądając do koperty. Kamjeń spadł mi z serca. Jednak żyje.- Mam wyniki badać które ci zrobiono kiedy byłaś nieprzytomna.-Czytała zawartość koperty. -Nie wygląda to za dobże chyba trzeba będzie operoować.-O kurwa jak dziewczyny się dowiedzą to mnie zabiją a Mark im w tym pomoże.
-Ohh..-Tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć.
-Jak juz mówiłam ma pani złamane żebra. Dokładnie trzy i zastanawiam się czy polączyc je operacyjnie czy poczekac aż się same zrosną.- Powiedziała pocierając swoją dolna wargę. To dziwne.. tak naprawde to całe moje życie jest w rękach tej oto kobiety.

*********************************************************************************
Przepraszam za spóźnienie ;o
Komentujcie ;*
Następny rozdział postaram się napisać na niedziele.










niedziela, 16 lutego 2014

rozdział 14

Czytasz = Kometarz
Alice's POV

Podeszliśmy do wielkiej tablica a ja spojrzałam w górę. Widniał tam napis "Najlepsze wyniki" a pod nim rok 2001. Czyli ta tablica funkcjonuje od 2001 r. Przerwałam swoje rozmyślanie i szeoko uśmiechnęłam się do Louisa. Pokazałam ręką miejsce gdzie wyraźną czcionką było zapisane moje imie i nazwisko.
-Widzisz?- powiedziałam. Zadowolona wyprostowałam się i uśmiechnełam jeszcze bardziej.
-Alice Bell, czas 5 minut 30 sekund, okrążeń  9 -przeczytał Lou kiwając głową z uznaniem.- Nieźle- dodał wpatrujac się mój rekord
-Pobiłaś mnie.. brawo-powiedział klaszcząc. Co?! On też się ściga!!Czemu nie powiedział?
-Ty też się ścigasz?-zapytałam unosząc jedną brew
-Ścigałe.. zkończyłem z tym dwa lata temu- powiedział wpatrując się we mnie smutnym wzrokiem.
-Dlaczego skończyłeś? - zapytałam przechylając głowę w prawo
- Miałem prześladowcę. Gdybym nie skończył  facet zastrzelił by mnie albo coś..- powiedział czytając uważnie każdy z rekordów. Skupił swoją uwagę na jednym z nich.
-Umm Alice tu jest facet o imieniu William Bell.. To ktoś z twojej rodziny? - powiedział  a ja osłupiałam. Mój ojczym. Na tej tablicy.. na tej samej gdzie ja..
-Wi-illiam?- wydusiłam z siebie -T-to mój.. yymm.. to mój ojczym- powiedziałam spuszczając wzrok.
-ohh..- był lekko zaskoczony. Chciał coś powiedzieć ale nie był pewny czy może.. - Ja.. umm.. tu jest zdjęcie tego faceta- mówiąc to potrzedł bliżej tak aby mógł się lepiej przyjrzeć- rekord z 2002 roku.- powiedział a ja podeszłam bliżej niego uważnie przyglądając się zdjęciu. Ta jego twarz od której rzygać mi się chce. Jego spojrzenie. Tutaj był uśmiechnięty. Obejmował kilka dziwek a z tyłu.. O mój boże ja tam jestem.. Mała ja trzymana na rękach przez starszego pana. Mojego dziadka. Umarł dwa lata temu.Szkoda...
Z zamyślenia wyrwało mnie wołanie jakiegoś faceta.Odwróciłam się razem z Louisem i spojrzałam na źródło krzyku. Był nim mój znajomy kierownik tego toru Thomas.
-Alice dawno cie tu nie było- przytulił mnie. Byłam nieco zaskoczona tym co zrobił.
Facet popatrzył się na Louisa a na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
-Tomlinson? Wróciłeś?- zapytał kładąc ręke na ramieniu Lou
-Nie Thomas nie wróciłaem.. przyjechałem tu z Alice..- powiedział
-Ohh będziesz się ścigał z Alice- zadał mu kolejne pytanie a zirytowanie pojawiło się na twarzy chłopaka
-Nie... będe jej towarzyszył- powiedział przewracając oczami.
-Jezu czy wy chcecie doszczętnie zrujnować marzenia innym kierowców na zostanie nowym rekordem tego toru..- powiedział uderzając się w głowę
-Nie mam nic przeciwko rujnowaniu komuś marzeń.. Pobiłam wszystkie rekordy tego toru jekie były  od 2001 i to za pierwszym razem.- powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha
-Nie można też zapomnieć o moim rekordzie którego przez 2 lata nikt nie mógł pobić..- wyprostował się dumnie
-Ale to nie zmienia faktu że pokaonała cie laska- dadałam i trąciłam go łokciem
Na ten gest skrzyżował ręce na klatce piersiowej i odwrócił się.
-Ej dobra gołąbeczki zwolnijcie trochę. Jacyś ludzie zaczeli się tu zbierać i robić zdjęcia.. Czy ktoś mi to wyjaśni..?- zaskoczony rozłożył ręce
-Thomas ty to zacofany jesteś..- powiedziałam klepiąc go w ramie- Jestem sławna ty tego nie wiesz?- powiedziałam
-Jak to? Nie rozumiem- wzsłuchiwał się każdemu mojemu słowu
- Tak to .. Jestem w girlsbandzie.. wszędzie o tym gadają czy ty nie czytasz gazet?- puknełam się w czoło
- Fakt było tam o jakimiś girlsbandzie ale nie wiedziałem że ty do niego należysz więc ominołem tamten temat..- powiedział udając urażonego- Nie wiedziałem że możesz być aż taka sławna. O mój boże znam Alice Bell z girlsbandu Little me .. - zażartował na co wszyscy zaczeli się śmiać
-Ok Alice, Tomlinson za 5 minut macie wyścig.. pozwólcie że przedstawie was jako gości honorowych- powiedział i gestem ręki pokazał abyśmy za nim poszli. Paparazzi robiło nam zdjęcia ale przyzwyczaiłam się do tego.
Po chwili cała nasza trójka stała na podwyższeniu a Thom przygotowywał się do przemowy
wszystkie oczy były skierowane na nas .. niektórzy piszczeli inni tylko się gapili a inni robili zdjęcia. Normalne..
- Witam wszystkich!! - Wrzasnoł Thom- Jak się bawicie!!- ciągle wrzeszczeał. Ludzie także mu odkrzykiwali.
-Chyciałem zapowiedzieć dwóch specjalnych gości..- powiedział już normalnym tonem- Były rekordzista tego toru i dziewczyna która pobiła jego wynik.. niesamowite że się przyjaźnią nieprawda?- powiedział pokazując na nas ręką. O jak miło.
-Możecie iść do auta -szepnoł mi na ucho Thom.
Pociągnełam Lou za sobą. Przedzieraliśmy się przez ludzi. Miałam wrażenie że zaraz mnie rozszarpią. To jedna żecz do których nie zdążyłam się przyzwyczaić. Wsiadłam do auta zaraz po Louisie i zamknełam nas w środku tak żeby nikt nie zdołał tu wejść.
-Woohoo takie życie to ja bym chciał..- powiedział opierając się o siedzenie
-Czemu niby? -zapytałam
-Fani, inne gwiazdy, każdy cię podziwia- wymieniał zalety
-Nie jest to takie fajne jak ci się wydaje- powiedziałam i spojrzałam przez okno.
Ludzie zaczeli kierowac się do aut a gapie zajmowali już miejsca.
-Wyścig zaraz się zacznie- powiedziałam i sięgnełam po swój kask. Louis zrobił to samo. Oboje założyliśmy je i zapielismy pasy. Po chwili światła sygnalizujące start zapaliły się a ja ruszyłam .


*********************************************************************************
Cześć kochani..
Dodałam Thomasa i Marka do bochaterów także możecie sobie zobaczyć ;**
Następny rozdział pojawi się we wtorek lub w środę..
Będe teraz starać się dodawać dłuższe rozdziały ;DD


środa, 12 lutego 2014

rozdział 13

Czytasz = Komentarz

Alice's POV

Obudził mnie dziwięk budzika. Była 8:00 więc miałam jeszcze dużo czasu ale także dużo do zrobienia. Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Chwilę zajoło mi dokopanie się do kombinezonu który zawsze zakładałam gdy jechałam na tor. Miałam wrażenie że daje mi szczęście. Mieszkam w Londynie od chyba dwóch tygodni i byłam na wyścigach z 10 razy w tym mieście. Za każdym razem wygrywałam. Mój ojczym pracował w jednej z firm produkujących samochody. Był kierownikiem a co za tym idzie miał dużo pieniędzy. Za dużo. Gdy miałam 7 lat zabrał mnie właśnie na ten tor ale nie byłam mu po nic potrzebna. Miałam być"przynętom" na dziewczyny. Uhh za dużo wspomnień. Potrząsnełam głową prubójąc pozbyć się tych myśli. Wkońcu znalazłam swój kąbinezon. Był czerwony. Gdzieniegdzie miał czarne elementy. Rzuciłam go na łóżko. Poszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i zrelaksowałam się. Nie chciało mi się wychodzić spod ciepłego natrysku ale niestety musiałam. Jedyną pokrzepiającą myślą w tej sytułacji jest to że już niedługo spodkam się z Louisem.
Ubarłam się w dres i zeszłam do garażu by sprawdzic czy nie trzeba przypadkiem czegos naprawić. Scigałam się raz z takim typem któremu podczas wyścigu wysiadły hamulce. Biedaczek wącha teraz kwiatki od spodu. Właśnie dlatego wstałam tak wcześnie. Jak bym się rozbiła i Louis zostałby cięszko ranny siedziałabym w pudle, a tego nie chce. Wybrałam auto którym chce jechać. Było nim czarno pomarańczowe lamborghini. Położyłam się na desce i wsunełam pod pojazd. Zapaliłam latarkę i zaczełam oglądac uważnie wszystkie kable itp. Okazało się że narazie wszystko jest w porzątku. Wysunełam się i wstałam przechodząc do silnika. Otworzyłam klape i schyliłam się by widzieć lepiej. Tam też wszystko wyglądało w ok. Wystarczyło dolać wody i płynu do wycieraczek. Kiedy skończyłąm zamknełam klape i spojrzałam w lustro. To że ręce miałam całe od smaru to wiedziałam ale z twarzą też nie było lepiej. Podeszłam do zlewu i umyłam ręce i twarz mydłem. Wytarłam się w stary ręcznik i powiediłam go na małym wieszaku. Wsiadłam do środka i sprawdziłam czy wszystko działa. Ogarnełam wszystko i oparłam się o siedzenie. Zmęczyłam się troche tym wszystkim. Spojrzałam na zegarek. Już 11:10 powinnam już być ubrana. Wybiegłam z auta i pobiegłam po małych schodach do domu a potem jeszcze po wiekrzych do swojego pokoju. Chwyciłam strój i pobiegłam do łazienki. Jak najszybciej przebrałąm się i ogarnełam włosy. Dzisiaj darowałam sobie makijaż nie wyglądam aż tak strasznie żeby ciągle się malować. Zeszłam do kuchni i zjadłam sniadanie. Spowrotem wróciłam do garażu i wzielam z pułki dwa kaski. Położyłam je na siedzenie pasażera i wsiadłam do auta. Zanim odpaliłam silnik zastanowiłam się czy wszystko wziełam. Poczekałam aż drzwi na podiazd otworzą się i wyjechałam. Popatrzyłąm się czy zamkneły się spowrotem a kiedy się upewniłam wyjechałam z pod domu. Nie jechałam zbyt szybko ponieważ drogi były dzisaj wyjątkowo zatłoczone. Zkręciłam w osiedle gdzie mieszkał Lou i podjechałam pod jego blok. Zatrąbiłam dwa razy klaksonem i gapiłam sie w jego okno. Chłopak wyjrzał przez nie ale gdy tylko zobaczy moje auto zniknoł i tak jakby się teleportował pojawił się na dole. Był ubrany w czarny dres i zwykłe trampki.
Wziełam kaski z siedzenia obok mnie i rzuciłam je na tylnie robiąc Louisowi miejsce.
Chłopak otworzył drzwi i wsiadł.
-Cześć!-rzucił krótko i zapioł pas.-Muszę cie uprzedzić że jeżeli nadal będziesz mnie torturwać przyjeżdżając coraz to bardziej wypasionymi autami to niedługo zrobię się zazdrozny i ci jedno ukradne-powiedział żartobliwie Louis
-A kradnij se ile wlezie mam tego dużo-dodałam śmiejąc się
Louis starał się zrobić jak najbardziej wiarygodną obrażoną mine ale chyba mu nie wychodziło bo uśmiechał się pod nosem. Słodko to wyglądało.
W końcu wjechałm na autostradę.Mogłam przyspieszyć. Zobaczyła znak z ograniczeniem do 100. Hhaha śmieszne.Przyspieszyłam do 190 i stwierdziłąm że tyle wystarczy.
-Wooh dziewczyno daj odpocząć silnikowi przed wyścigiem- powiedział
-Mała rozgrzewka nigdy nie zaszkodzi-powiedziałam wzruszając ramionami z obojętnością
-Mała!- popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
-Tak mała - kiwnełam potakująco głową.
Na tą odpowiedż wytrzszczył oczy i sięgnoł rękom na tylnie siedzenie gdzie leżały kaski. Wzioł jeden i założył sobie na głowe. Udawał że poprawia pas i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
Po chwili jednak zdjoł kask, odłożył go na miejsce, porawił włosy i popatrzył na mnie z wielkim uśmiechem.
Wkońcu dojechaliśmy na miejsce. Duży, wręcz gigantyczny budynek. Wiechałam do śrotka. Było tam pełno ludzi. Gdy tylko zobaczyli mnie za kierownicą odsuneli się z dwa metry od pojazdu i gapili jakby przerażeni.. Ludzie zawsze są zaskoczeni tym że taka dziewczyna jak ja prowadzi jak kierowca rajdowy ale żeby się bać... Jestem dość niespotykanym przypadkiem to prawda ale czy to aż takie straszne.
Zaparkowałamauto przy starcie. Było jeszcze 20 minut przed wyścigiem. Wysiadłam z auta w tym samym czasie co Louis
-Chodź muszę ci coś pokazać- powiedziałam i pociągnełam go za sobą
Staneliśmy przy wielkiej tablic z najleprzymi wynikami.

*********************************************************************************
Heej <3
Widzicie że rozdział jest dłuższy niż zwykle.. To prezent walentynkowy ode mnie.. Wiem że są 14.02 ale to co xpp
Auto Alice wygląda tak--->

Następny rozdział pojawi się w niedzielę.
Zastanawiam się czy nie dodać Eleanor do opowiadania ponieważ mam BARDZO fajny pomysł którego wam narazie nie zdradzę ;**
Komentujcie i polecajcie bla bla bla xpp Zauważyłam że nie było tu jeszcze rozdziału z czerwoną czcionką u góry ( mam nadzieję że wiecie o co chodzi) wypadałoby się nad tym zastanowić.. xDD

niedziela, 9 lutego 2014

rozdział 12

Czytasz = Komentarz

Alice's POV
Wiechałam do garażu. Było juz dosyć późno. Kręciło mi się w głowie od natłoku myśli.Jeden wielki mentlik uczuć związany tylko z jedną osobą. Z Louisem. Dobre że odwiozłam go do domu ponieważ gdyby był by teraz ze mną chyba straciła bym przytomność. Mimo że znam go bardzo krótko i nawet jeżeli nasza znajomość rozpadła by się ja i tak bym o nim pamiętała. Louis jest taką osobą która już zawsze pozostanie w mojej pamięci. To dość przerażające.
Weszłam do do domu  , rzuciłam torbę w kąt i poszłam zrobić kawę. Potrzebuję odpoczynku. Wziełam łyka napoju a zaraz po tym poczułam przyjemne ciepło w żełądku. Postanowiłam że obejrzę jakis film. Podeszłam do pudełka z płytami i zaczełam szukać sobie czegoś ciekawego. "Miłość bla bla bla.." , "Kocham bla bla bla", "Dlaczego ty bla bla bla" .. naprawde? Nie ma tu jakiegoś normalnego filmu? Co za bieda ja jebie... Zostało mi po prostu pooglądać telewizję. Włączyłam pierwszy leprzy kanał. Dokument o roślinie o której nawet nie miałam pojęcia. No leprze to niż nic...
Nie oglądałam długo ponieważ poczułam że robię się senna. Pozostało pytanie czy iść spać czy nie. Chyba jednak pójdę.
Umyłam się i przebrałam w pirzamę. Jak najszybciej wskoczyłam do łóżka. Zamknełam oczy próbując zanąć. Mimo tego sen nie przychodził. Kręciłam się szkukając idealnej pozycji. Nie mogłam. Co się ze mną dzieje? Sięgnełam ręką po telefon. Godzina 2:36. Przy okazji weszłam w sms'y bo zobaczyłam że mam kilka nie przezczytanych. Pierwszy którego przeczytałam był od Lou.*Ty też nie możesz zasnąć??* Wysłał mi go zaledwie 5 minut temu. Odpisałam mu. *Niestety ale tak :( *Zobaczyłam pozostałe wiadomości. Jedna od dziewczyn druga od Marka. Odpisałam dziewczyną ale na Marka nie będę kasy marnować. W pomieszczeniu rozległ się dziwięk wiadomości. Louis odpisał. Jak najszybciej mogłam przeczytałam ją.*To dziwne zwykle nie mam takich problemów* Widzę że nie jestem sama.*No wiem.* Odpuisałam. Nie musiałam czekać długo bo odpisał niemal odrazu. *Masz jakieś plany na jutro?* Hyym czy ja mam jakies plany na jutro? *Nie wiem.. może ;D* Myślałam że może pójdę na tor wyścigowy. Ale może Louis ma jakąmś ciekawszą propozycję. *A gdzie chcesz pójść?* Może zabrać go ze sobą? Chodź nie wiem jak wybrałam się tam z dziewczynami potem przez dwa tygodnie nie wsiadały ze mną do auta. Ale może to dobry pomysł. *Mam zamiar iść się pościgać. Chcesz pójść ze mną?* Jestem dość dziwną dziewczyną. Uwielbiam ścigać się z innymi miłośnikami takiej zabawy, uwielbiam jeździć, uwielbiam auta i taka jest moja pasja.. oprucz śpiewania oczywiście. *To dobry pomysł. O której?* Fajnie pojedzie ze mną. Nie będę sama.*Przyjadę po ciebie ok.12*odpisałam i położyłam telefon na szawkę nocną. Przewróciłam się na drógi bok i zamknełam oczy. Tym razem zasnełam szybciej.

*********************************************************************************
Hej hej :D
I jak wam się podoba rozdział 12?
Następny rozdział pojawi się w środę ;*
Rozdział pojawiłby się wczesniej ale mama sobie wymyśliła rodzinny spacer do Sopotu (mieszkam w Gdyni)

piątek, 7 lutego 2014

rozdział 11

Czytasz = Komentarz

Alice's POV

Po ponad dwóch godzinach spędzonych z wrzeszczącymi fanami w końcu zeszłam ze sceny. Stał tam uśmiechnięty od ucha do ucha Mark. Louis jeszcze nie wrócił ale nie dziwię mu sie , trudno przedostać się przez taki tłum.
-Brawo laski!!! - wrzasnoł Mark na co każda oprucz mnie pisneła. Dziewczyny podbiegły do męszczyzny i Dziewczyny przytuliły go ale ja nie miałam zamiaru nawet go dotknąć. Brzydziłam się nim. Mam go serdecznie dosyć. Podczas gdy dziewczyny dosłownie przyrosły do Marka ja stałam obok i patrzyłam się na to z nijakim wyrazem twarzy.
Po chwili jedna z dziewczyn a dokładnie Lauren zauważyła że brakuje jednej osoby czyli w tym wypadku mnie.  Odchyliła głowę od ciała Marka nadal obejmując go w pasie i zapytała..
-Alice co jest? Choć do nas- powiedziała i pokazała ręką abym do nich dołączyła.
-Nie dzięki- odpowiedziałam krótko a następnie odwróciłam się na pięcie kierujac się do garderoby.
Dziewczyny jeszcze nie wiedzą o kłótni z Markiem ..a może powinnam na niego mówić tata Mark?
Usiadłam na krześle. Wyciągnełam nogi i zamknełam oczy. Nareszcie chwila spokoju, tylko ja , sama.
Siedziałam tak i nawet nie zauwazyłam kiedy Louis wszedł do garderoby. Gdy otworzyłam zaskoczył mnie widok siedzącego na jednym z foteli Lou przyglądającego mi się z uwagą.
-Długo już się tak na mnie patrzysz?-zapytałam
-No.. ok.5 minut-powiedział spoglądając na wyświetlacz swojego telefonu
-Mogłeś powiedzieć.. tać znać że jesteś ale ty wolełes się gapić- powiedziałam poirytowana
-Widzę że ktoś tu w złym chumorze-powiedział podchodząc do mnie- Mark i te twoje dziewczyny chciały żebym ci przekazać że oni już pojechali a ty masz wziąść ich ciuchy i pojechać ze mną sama-dodał
-No nie czy oni naprawdę się tak ciebie boją czy Mark strzelił aż tak wielkiego focha?-zapytałam siebie- Pomożesz mi?- zapytałam Louisa robiąc słodkie oczka.
-Zawsze -odpowiedział i wstał. Podał mi ręke którą złapałam. Pomógł mi wstać a ja niemal natychmiast otworzyłam wielką torbe i zaczełam upychać ubrania do środka.
Po około godzinie (doliczając przerwy na wygłupianie się) udało nam się wszystko spakować. Wyszliśmy na  zewnątrz .Louis niósł torby. Mała grupka fanek nadal tam była. Założyłam kaptur ale i tak rozpoznały mie. Zaczeły krzyczeć " To Alice. Alice tu jest" itp. Do tego nigdy się nie przyzwyczaję.Próbowały znaleźć dziurę w płocie który mnie od nich oddzielał.
Szybko wpakowałam torby do bagażnika i zamknełam klapę. Wsiadłam i odpaliłam silnik. Lou siedział juz na miejscu pasażera.
-No to zmywajmy się z tąd-powiedziałam cicho a on zaśmiał się.
-Lubie jak się śmiejesz-powiedziałam patrząc na drogę. Uniknełam przez to kontaktu wzrokowego.
-Naprawdę? Zacznę się śmiać częściej.-powiedział
-Niby czemu miałbyś śmiać się tylko dlatego że mi się to podoba-wzruszyłam ramionami
-Nie udawaj głupiej Alice dobrze wiesz że cie lubie a nawet bardzo lubie-odpowiedział. Nadal gapiłam się na drogę .. nawet na niego nie zerknełam.To bardzo ułatwiło tą rozmowę
-To bardzo miłe -powiedziałam a uśmiech pojawił się na mojej twarzy



*********************************************************************************
Hej skarbyy..
Na początek chciałabym was przeprosić za to że tak długo nie dodawałam rozdziału ponieważ szkoła się zaczeła i miałam dużo na głowie.Następny rozdział pojawi się... yyy myślę że w sobotę lub niedzielę.Kocham was <3 Dziękuje za te wszystkie miłe komentarze.
Polecajcie tego bloga znajomym i komentójcie rozdziały. <33