piątek, 7 lutego 2014

rozdział 11

Czytasz = Komentarz

Alice's POV

Po ponad dwóch godzinach spędzonych z wrzeszczącymi fanami w końcu zeszłam ze sceny. Stał tam uśmiechnięty od ucha do ucha Mark. Louis jeszcze nie wrócił ale nie dziwię mu sie , trudno przedostać się przez taki tłum.
-Brawo laski!!! - wrzasnoł Mark na co każda oprucz mnie pisneła. Dziewczyny podbiegły do męszczyzny i Dziewczyny przytuliły go ale ja nie miałam zamiaru nawet go dotknąć. Brzydziłam się nim. Mam go serdecznie dosyć. Podczas gdy dziewczyny dosłownie przyrosły do Marka ja stałam obok i patrzyłam się na to z nijakim wyrazem twarzy.
Po chwili jedna z dziewczyn a dokładnie Lauren zauważyła że brakuje jednej osoby czyli w tym wypadku mnie.  Odchyliła głowę od ciała Marka nadal obejmując go w pasie i zapytała..
-Alice co jest? Choć do nas- powiedziała i pokazała ręką abym do nich dołączyła.
-Nie dzięki- odpowiedziałam krótko a następnie odwróciłam się na pięcie kierujac się do garderoby.
Dziewczyny jeszcze nie wiedzą o kłótni z Markiem ..a może powinnam na niego mówić tata Mark?
Usiadłam na krześle. Wyciągnełam nogi i zamknełam oczy. Nareszcie chwila spokoju, tylko ja , sama.
Siedziałam tak i nawet nie zauwazyłam kiedy Louis wszedł do garderoby. Gdy otworzyłam zaskoczył mnie widok siedzącego na jednym z foteli Lou przyglądającego mi się z uwagą.
-Długo już się tak na mnie patrzysz?-zapytałam
-No.. ok.5 minut-powiedział spoglądając na wyświetlacz swojego telefonu
-Mogłeś powiedzieć.. tać znać że jesteś ale ty wolełes się gapić- powiedziałam poirytowana
-Widzę że ktoś tu w złym chumorze-powiedział podchodząc do mnie- Mark i te twoje dziewczyny chciały żebym ci przekazać że oni już pojechali a ty masz wziąść ich ciuchy i pojechać ze mną sama-dodał
-No nie czy oni naprawdę się tak ciebie boją czy Mark strzelił aż tak wielkiego focha?-zapytałam siebie- Pomożesz mi?- zapytałam Louisa robiąc słodkie oczka.
-Zawsze -odpowiedział i wstał. Podał mi ręke którą złapałam. Pomógł mi wstać a ja niemal natychmiast otworzyłam wielką torbe i zaczełam upychać ubrania do środka.
Po około godzinie (doliczając przerwy na wygłupianie się) udało nam się wszystko spakować. Wyszliśmy na  zewnątrz .Louis niósł torby. Mała grupka fanek nadal tam była. Założyłam kaptur ale i tak rozpoznały mie. Zaczeły krzyczeć " To Alice. Alice tu jest" itp. Do tego nigdy się nie przyzwyczaję.Próbowały znaleźć dziurę w płocie który mnie od nich oddzielał.
Szybko wpakowałam torby do bagażnika i zamknełam klapę. Wsiadłam i odpaliłam silnik. Lou siedział juz na miejscu pasażera.
-No to zmywajmy się z tąd-powiedziałam cicho a on zaśmiał się.
-Lubie jak się śmiejesz-powiedziałam patrząc na drogę. Uniknełam przez to kontaktu wzrokowego.
-Naprawdę? Zacznę się śmiać częściej.-powiedział
-Niby czemu miałbyś śmiać się tylko dlatego że mi się to podoba-wzruszyłam ramionami
-Nie udawaj głupiej Alice dobrze wiesz że cie lubie a nawet bardzo lubie-odpowiedział. Nadal gapiłam się na drogę .. nawet na niego nie zerknełam.To bardzo ułatwiło tą rozmowę
-To bardzo miłe -powiedziałam a uśmiech pojawił się na mojej twarzy



*********************************************************************************
Hej skarbyy..
Na początek chciałabym was przeprosić za to że tak długo nie dodawałam rozdziału ponieważ szkoła się zaczeła i miałam dużo na głowie.Następny rozdział pojawi się... yyy myślę że w sobotę lub niedzielę.Kocham was <3 Dziękuje za te wszystkie miłe komentarze.
Polecajcie tego bloga znajomym i komentójcie rozdziały. <33

2 komentarze:

  1. Rozdział jest cudowny kocham twoje opowiadanie <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejciu jaki fajny blog *-* rozdziały też niczego sobie,chociaż nie jestem fanką 1D to i tak Was lubięęęęęę :D
    A tak swoją drogą też zaczęłam pisać opowiadanie…moze wpadniecie i pomożecie mi zdobyć czytelników?Byłabym wdzięczna.Mój blog niestety nie będzie o 1D ,ale powinien wam się spodobać.Mam taką nadzieję! <3 TAK WIĘC ZAPRASZAAAAAM!!!!! <3 :*
    http://themoordeath.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń