poniedziałek, 24 lutego 2014

rozdział 16

Czytasz = Komentarz

Alice's POV

Oczekiwanie na operację było jak oczekiwanie na wyrok śmierci. Bałam się. Jeszcze nigdy nie byłam operowana. Doktorka gadała żebym się nie denerwowała bo to niezdrowe dla osoby z takimi urazami ale jak ja mam się nie martwić? Stanowczo za dużo spoczeło ostatnio na mojej głowie. Ciekawe czy Mark zorientował się że mnie niema.  Dziewczyny pewnie myślą że opijam kolejne zwycięstwo. W końcu i tak się dowiedzą o tym co się stało. Nadal dręczyła mnie myśl co spowodowało wypadek. Przecież wszystko działało. Ja już nic nie rozumiem. Myśli że to przeze mnie zadręczały mnie coraz bardziej. Jeżeli to faktycznie byłam ja najprawdopodobniej zamkną mnie w więzieniu. To zrujnuje moją kariere,  zajomości... zrujnuje wszystko. Na samą myśl o tym wzdrygnełam się. Ciekawe co teraz myśli Thom. Zupełnie o nim zapomniałam. Zapewne będą pisać o wypadku w jutrzejszych gazetach. Uhh nie no po prostu świetnie.  Właściwie to nadal nie wiem ile tu jestem. Od czasu odzyskania przezemnie przytomności mineło około 3 godzin. Zdrętwiały mi chyba juz wszystkie części ciała. Chciałam wstać, pochodzić, zobaczyć na którym oddziale jest Louis i dowiedzieć się wiencej o tym co się stało ale nie mogłam. Chciałabym żeby było już po wszystkim. Siedziałabym teraz w domu na wygodnym łóżku pijąc gorącą czekoladę i gadałabym z Louisem. O wszystkim. Dopiero teraz gdy patrze na to co się stało widzę że Louis jest dla mnie ważniejszy niż myślałam dotychczas. Nie lubiłam Louisa tak jak przyjaciela. To było coś więcej. Nie wiem czy to uczucie można było nazwac miłością. Mówiąc szczerze jeszcze w nikim się nie zakochałam. W Bradford zwykle wychodziłam do klubu ze znajomymi, szukałam faceta, bzykałam się z nim a rano wracałam do domu jak gdyby nigdy nic. Zwykle dziewczyny szukają sobie jakiś stałych związków ale jak już mówiałam ja jestem innym przypadkiem.
- Proszę pani zawieziemy teraz panią na sale operacyjną.-Z zamyślenia wyrwał mnie głos dr.Harvey
-Ughh ok..- Odpowiedziałam. Zrobiłam głęboki wdech i wydech. Sprawiło mi to ból przez moje złamane żebra. A co jeżeli operacja się nie uda. Nie będę mogła chodzić. Bałam się tego. Louis nie będzie chciał zadawać się z kaleką. Najgorsze jest.. jest to że jeżeli go strace. Nie mogłam o tym myśleć. Utrata Louisa była by bardziej bolesna niż to wszystko co teraz mam złamane, uszkodzone i zranione. Louis to jedyna osoba której mogę wszystko powiedzieć.
Dwie osoby pchały moje łóżko prosto na sale operacyjną. Alice uspokuj się.
 * * *
Powoli dochodziłam do siebie. Bolała mnie głowa. Nie wiem gdzie leżałam. Łóżko było wygodniejsze niż tamto na którym leżałam przed operacją. Było mi lepiej też dlateko że leżałam w pozycji półsiedzącej. Czułam coś cięszkiego na kladce piersiowej. Chciałam zobaczyć co to jest ale nie chciałam otwierać oczu. W końcu jedna musiałam je otworzyć. Rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w pokoju. Był tam półmrok. Spojrzałam w dół na swoje ubranie. Miałam na sobie leczniczy gorset i zabandażowaną nogę. Ubrana byłam w nie zbyt ładną szpitalną pirzamę. Ciekawe czy już mogę wstawać. Rozejrzalam się dookoła. Zobaczyłam guzik który wzywał pielęgniarke. Szybko nacisnełam czerwony guziczek a po chwili przyszła ubrana na biało kobieta.
-Coś się stało?-Zapytała delikatnie.
-Mogę już chodzić?-Powoli uniosłam się na łokciach.
-Tak, pani doktor mówiła że możesz przejść się kawałek po szpitalu.-Odparła
-Ohh to dobże dziękuje.-Oparłam się o opa rcie i głowę o zagłówek. Gdy pielęgniarka wyszła od razu wstałam. Uchyliłam lekko drzwi i wychyliłam głowę na zwnątrz upewniłam  ze nikogo nie ma na korytarzu.
Wyszłam zamykając drzwi za sobą. Zkręcałam w odpowiednie alejki. W końcu doterłam.
Wielkie drzwi z napisen u góry
-Najgorsze przypadki- Przeczytałam cicho. Przełknełam ślinę myśląc do jakiego stanu doprowadziłam Louisa. Popchnełam drzwi i weszłam na zupełnie inny oddział. Podeszłam do recepcji.
-Przepraszam szukam Louisa Tomlinsona.- Powiedziałam do kobiety za blatem.
-Czy jest pani z rodziny pacjęta?-Zapytała szukając jakiejś karty.
-Nie ale brałam udział w wypadku w którym on także uczestniczył i..-Tutaj zawachałam się.- Jestem jego dziewczyną.-To powiedziałam trochę ciszej.
-W takim razie pan Tomlinson leży w pokoju nmr.173. Jest w śpiączce.- Powiedziała wsakzując mi korytarz którym powinnam iść. Szłam powoli. Louis jest w śpiączce i nie wiadomo czy się w ogóle obudzi. Łzy zaczeły napływac mi do oczu. Musiałam się powstrzymać ponieważ w pokoju najprawdopodobniej jest ktoś jeszcze. Szybko doprowadziłam się do porządku. Poprawiłam włosy i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi je kobieta i wpuściła do środka.
-Zostawie was samych. Jakby coś było nie tak proszę wołac. Ktoś napewno przyjdzie.-Wyszła zostawiając mnie i Louisa samych. Słuchałam bicia jego serca co umożliwiała aparatura do której był podłączony. Wziełam krzesło i przysunełam je bliżej łóżka. Usiadłam i wpatrywałam się w twarz chłopaka. Nic nie mogłam zrobić. Tak bardzo chciałabym by on mógł teraz ze mną porozmawiać. Łzy zaczeły spływać mi po policzkach. To moja wina że Lou leży tu nie dając żadnej oznaki życia oprucz bicia serca. Złapałam go za ręke i potarłam kciukiem jego kostki.

*********************************************************************************
Hej ;*
Wiem że rozdział miał pojawić się w niedzielę ale miałam zbyt d8użo zajęć do zrobienia.
Przepraszam was że musieliście czekać. Jestem chora i nie chodzę do szkoły więc mam więcej czasu. Nie wiem kiedy dodam następny rozdział ale tak około za dwa dni. Nie obiecuje.. ;((


1 komentarz: