środa, 19 lutego 2014

rozdział 15

Czytasz = Komentarz

Alice's  POV

Pierwsze 3 okrążenia poszły mi całkiem nieźle. Byłam na prowadzeniu jednak gdy tylko zkończyłam robić kolejne z autem zaczeło dzisać się coś dziwnego. Rozpędzał się coraz bardziej i nie można było gładko zkręcać. Co się kurwa dzieje? Przecież sprawdzałam wszystko i nie było żadnych usterek. Czy coś przeoczyłam..? Nie wiem. Nie wycofam się z wyścigu. Nie ma takiej opcji. Jak już się ścigać to do końca.
- Alice coś jest nie tak..- Powiedział Louis. Niepokój i strach wzrastał z każdą minutą ale nie miałam zamiaru się poddawać.
- Dam radę.- Powiedziałam zaciskając ręce na kierownicy. Niestety z każdą sekundą było coraz gorzej. Robiłam co mogłam ale samochodu nie dało się opanować.
-Louis nie  mogę zwolnić.- powiedziałam pół szeptem. Lou otworzył szeroko oczy. Próbował naciągnąć ręczny ale nie udawało się mu.
- Pozostało nam jeździć w kółko dopóki nie zkończy się paliwo.- Nadal próbował zatrzymać auto. To nie był koniec kłopotów. Kierownica odmawiała posłuszeństwa. W końcu w ogóle przestała działać. Jeszcze tylko kilka chwil a zderzymy się z wielkim betonowym murem.
- Louis nie mogę zkręcać. Przepraszam..- Po tych słowach zamknełam oczy. Poczułam bardzo silne uderzenie. Coś wbiło mi się w nogę. Nie mogłam się ruszyć a wszystko co widziałam było za mgłą. Jedyne co mogłam zrobić to dowrócić głowę. Zobaczyłam chłopaka. Nie ruszał się i prwaie wszędzie na jego ciele widać było plamy krwi. Nie wiem jakie ja poniosłam obrażenia bo nie mogłam spojrzec w dół. Najbardziej bolała mnie klatka piersiowa, plecy i noga. Moje powieki powoli się zamykały. Tylko słuchałam. Słyszałam krzyki panikujących ludzi i osób którzy mówili żeby się odsunąć. Nie wiem co się stało po tem.
*********************************************************************************
Obudziłam się chyba w szpitalu. Nie widziałam nic oprócz jesnego światła. Słuchałam pikanie Kardiomonitora do którego byłam podłączona.Czułam na sobie rurki, kabelki czy co to tam było. Byałm unieruchomiona na łużku. Nie mogłam się podnieźć ani ruszyć głową.
Co jest z Louisem? Czy on żyje? Ile czasu byłam nie przytomna? Miałam tyle pytań.
Usłyszałam stukot obcasów. Nie mogłam odwrócić głowy. Cholernie bolały mnie plecy, kladka piersiowa i noga. Kobieta ubrana w niebieski strój lekarski staneła tuż nademną tak bym mogła ją zobaczyć. Usmiechneła się lekko.
- Witaj mam na imię Ella Harvey i to ja będę cie leczyć przez najbliższy czas..- Wzieła zeszyt z notatkami i przecztała coś w nim.
-P-przez najbliższy czas? Jak długo tu będe?- Zapytałam się
-Przewiduje że około tygodnia jak nie więcej- Popatrzyła na mnie z współczuciem.
-Zaraz.. co z Louisem on zyje?-Próbowałam poruszyć się choć kawałek.
-Nie wiem proszę pani ale proszę się nie ruszać. Ma pani uszkodzony kręgosłup i złamane pare żeber.-Powiedziała
-Co jest z Louisem ..-Krzyknełam..
-Umm jak ma na nazwisko ?- Widać było że prubuje to ukryć strach.
-Tomlinson-Starałam się uspokoić.
-Proszę poczekać pójdę zobaczyć czy mamy takiego pacjęta-Mówiąc to wyszła z pomieszczenia gdzie w tej chwili była.
Czekałam już dosyć długo przynajmniej tak myślałam. Wydawało mi się jakby mineły godziny ale w żeczywistości mineło dopiero 10 minut. Mogłam jedynie gapić się w sufit więc to nic dziwnego że dłużył mi się czas. Jeszcze dotego miałam pare zmartwień na głowie. Nie wiem czy dziewczyny już wiedzą co się stało a co gorsza.. Mark stanie się upierdliwy. Jednak najwięcej martwiłam się o Louisa. Mam nadzieję że przeżył. Okoliczności wypatku są dziwne. Przecież wszystko sprawdziłam i było ok. Jak jechałam na miejsce wszystko dziwałało ale na torze już przestało. Coś tu jest nie tak. Nie rozumiem czy ja cos przeoczyłam? Nie wiem co myśleć. W tej samej chwili przyszła lekarka. Trzymała w rękach koperte.
-Pan Tomlinson jest na ostrym dyżurze-Poinformowała mnie zaglądając do koperty. Kamjeń spadł mi z serca. Jednak żyje.- Mam wyniki badać które ci zrobiono kiedy byłaś nieprzytomna.-Czytała zawartość koperty. -Nie wygląda to za dobże chyba trzeba będzie operoować.-O kurwa jak dziewczyny się dowiedzą to mnie zabiją a Mark im w tym pomoże.
-Ohh..-Tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć.
-Jak juz mówiłam ma pani złamane żebra. Dokładnie trzy i zastanawiam się czy polączyc je operacyjnie czy poczekac aż się same zrosną.- Powiedziała pocierając swoją dolna wargę. To dziwne.. tak naprawde to całe moje życie jest w rękach tej oto kobiety.

*********************************************************************************
Przepraszam za spóźnienie ;o
Komentujcie ;*
Następny rozdział postaram się napisać na niedziele.










2 komentarze:

  1. <3 mam nadzieję, że szybko wyzdrowieją

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże wiesz co ja tu przeżywam ale wiem jedno (albo mam takie przeczucie XD ) będzie dobrze prosze szybciutko next !!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń