wtorek, 21 stycznia 2014

rozdzial 8

Czytasz = Komentuj

Louis's POV

Nadal nie mogłem uwierzyć w to że powiedziałem Alice to że chce ją chronić. Jeszcze jakby tego było mało opowiedziałem jej swoją historie. Jest przynajmniej jedna zaleta.. dowiem się o niej troche więcej .. ale to nie zmienia tego że jej to powiedziałem.
-Uhh tera twoja kolej- powiedziałem
-Noo ok- odpowiedziała. Widać że nie była pewna do tego czy mi powiedzieć.
-No dawaj - próbowałem ją przekonać
-No dobra to ta.. moi biologiczni rodzice umarli gdy miałam 5 lat. Kiedy umarli trafiłam pod opieke do mojego ojczyma. Mówąc szczderze on nawet nie powinien mieć praw rodzicielskich. Zawsze musiałam sprzątać i gotować i takie tam.. gdy miałam 9 lat pierwszy raz uciekłam z domu ale policja mnie znalazła. Uwierz nie chciałbyś widzieć jaki był wściekły.W swoje 15 urodziny ucieklam już na dobre. Wsiadłam w byle jaki pociąg i pojechałam. Tak właśnie wylądowałam w Bradford . Tam poznałam dziewczyny i zaczełam występować na ulicy. Koło nas mieszkali jacyś idioci. Ciągle próbowali nas wyrwać na jakąś impreze. Czasami nawet przemocą. Dlatego właśnie umiem się bronić, gdybym nie umiała pewnie nie raz byłabym zgwałcona przez tamtych chujów.- powiedziała a po jej policzku zaczeły spływać pojedyncze łzy. Nie mogłem na to patrzeć. Usiadłem i wyciągnołem do niej ręce dając znak by się przytuliła.
W mgnieniu oka znalazła się na moich kolanach przytulając się i płacząc.Pocałowałem czubek jej glowy na co przytuliła mnie mocniej. Nie chciałem by ta chwila się kiedyś skończyła. Gdy była blisko mnie czułem że staje się silniejszy ale nie fizycznie. Czułem się silniejsz w środku.. w sercu. Jeszcze nigdy nie doświatczyłem czegoś takiego.
Gdy próbowała się odsunąć tylko pogłębiłem uścick. Widać że była trochę zaskoczona moim postępowaniem ale nie sprzeciwiała się i wróciła do poprzedniej pozycji .
-Co ty masz w sobie  że tak na mnie działasz-szepnołem do jej ucha. Zachichotała cicho na co miałem wrażenie że zaraz odlece. Uwielbiałem gdy się śmieje. To uspokaja.
Siedzieliśmy już tam dłuższą chwilę. Usłyszałem czyjeś kroki a gdy spojrzałem w kierunku z krórego dabiegały te odgłosy zobaczyłem zmierzającego do nas z grymasem na twarzy Marka. Trąciłem ręką Alice powodójąc że spojrzała się w tym samym kierunku. Gdy tylko zobaczyła kto zmierza w naszym kierunku jej twarz zbladła a uśmiech zniknoł.

-Czego chcesz Mark ? - widać było że nie ma ochoty z nim rozmawiać ani nawet go widzieć.
- Chce cie tylko zapytać gdzie masz torbe z żeczami..-powiedział. Dostrzec można było napięcie pomiendzy nimi. Czyżby są pokłóceni? Oh tak mi przykro.. wywalaj Mark.
-W bagażniku-odpowiedziała

-Ok i nadal uważam że to co ci mówiłem to jednak dobra rada.. będziesz żałować-Alce niemal wyrwała się z mojego uścisku i gwałtownie wstała. Podeszła do Marka i uderzyła go w twarz.Wooow tego się nie spodziewałem.
-Wypierdalaj Mark-powiedziała powstrzymując się od krzyku
-Ok.. nie musiałaś się posuwać aż tak daleko wystarczyło powiedzieć- ten facet sam pakuje się w ogień..Widziałem jak jej ręce zaciskają się w pięści
-Masz szczęście że jesteś mi potrzebny jako menadżer. Jeśli był byś kimś mi nie znanym albo nie ptrzebny  dawno już byś leżał w szpitalu- jak jest wściekła jest strasznie seksowna.. huh Lou idioto..


*********************************************************************************
Dobry.. oto obiecany rozdział :*
Dodałabym go wcześniej ale musiałam iść do babci ;D Sami wiecie te babcie..
Następny rozdział pojawi się.... nie wiem kiedy :D
Będę trzymac was w niepewności 

SORY ZA BŁĘDY!! ;(
Mam do was sprawę.. jeżeli lubicie czytać Little me to proszę..

polecajcie znajomym,  rodzinie ,nieznajomym, dalszym znajomym .. nie wiem komu jeszcze ale polecajcie :**
Kocham was <3 <3 <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz